Bracia Kliczko są jednymi z symboli bohaterskiej obrony Kijowa. Witalij jako mer cały czas przebywa wśród obywateli tego miasta, czasem nawet fizycznie uczestnicząc w walkach. Przy jego boku stoi brat Władimir, również znakomity w przeszłości pięściarz, także broniąc ukraińskiej stolicy. Wojna w Ukrainie. Władimir Kliczko o obronie Kijowa - To mój najtrudniejszy pojedynek - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Władimir Kliczko. - Pierwsze dni były szokiem, ponieważ miało się wrażenie, że trwa jakiś straszny sen. Ciągłe bombardowania, dźwięki eksplozji bomb, wystrzały... Wszystko wydawało się surrealistyczne - wspomina były pięściarz. Czytaj także: Witalij Kliczko ostrzega Polaków Rosyjska agresja w Ukrainie trwa od 24 lutego i choć wielu wydawało się, że ten kraj padnie w przeciągu kilku dni, Ukraińcy cały czas dzielnie bronią swojej ojczyzny. Jak podkreśla Kliczko, wielu odwiozło swoje rodziny pod granicę z Polską, a teraz wraca, bo czuje się w obowiązku walki z najeźdźcą. - Losy, historie poszczególnych ludzi są zupełnie różne. Część niestety umarła, inni znajdują się w szpitalach. Na swoim przykładzie widzę, że niestety przywykam do zasypiania przy dźwiękach wybuchów. A sen jest bardzo ważny, ponieważ w pierwszych dniach wojny nie było go wcale. Sytuacja weszła w taką fazę, w której Ukraińcy się zjednoczyli, czują wzajemne wsparcie. Jestem z nich dumny jak nigdy. Jestem dumny, że jestem Ukraińcem! To wielki, zjednoczony, przyjazny i pokojowy naród. Nigdy nie byliśmy agresorami, lecz teraz przyszło nam agresywnie bronić własnego domu - powiedział Kliczko w rozmowie z Przemysławem Osiakiem. Były bokser skomentował też wykluczenie Rosjan ze struktur UEFA i FIFA, dodając przy tym, że liczy na podobny ruch ze strony MKOl. Jego zdaniem potrzebne są natychmiastowe działania. - Nie mam nic przeciwko rosyjskim sportowcom, ale chodzi tu o agresję Rosji i jej prezydenta Władimira Putina na Ukrainę, na człowieczeństwo. Jestem przeciwko wojnie. To wszystko należy zrobić teraz. Jutro będzie za późno.