Niebawem minie miesiąc od dnia, w którym rosyjskie wojska dokonały niesprowokowanego i nieuzasadnionego ataku na niepodległą Ukrainę. W założeniu agresora złamanie oporu sąsiedniego kraju miało potrwać kilkadziesiąt godzin. Dlaczego ten niecny plan się nie powiódł? - To nasza ziemia, nasz dom. To miejsce, w którym nasze dzieci chodzą do przedszkola i do szkoły. Tutaj budujemy naszą przyszłość, żyjemy naszym życiem. Tutaj pochowani są nasi rodzice - mówi Władimir Kliczko, brat mera ukraińskiej stolicy - Witalija, cytowany przez serwis fightnews.info. Wojna na Ukrainie. "Wracaj do domu, nie masz tu nic do roboty" Ludność najechanych miast i miasteczek nie traci ducha walki. Nawet tam, gdzie wrogie wojska kontrolują główne place i ulice - jak w Chersoniu na południu kraju - mieszkańcy codziennie organizują patriotyczne demonstracje. Narażając w ten sposób życie, z całą mocą sprzeciwiają się rosyjskiej okupacji. - To jest Ukraina, wracaj do domu. Nie masz tu nic do roboty. To jest nasz kraj, po prostu idź do siebie. Pokojowi ludzie bez broni pokazują, że jesteśmy Ukraińcami - zaznacza młodszy z braci Kliczko, zwracając się tymi słowami do każdego najeźdźcy. Jak dalej potoczy się wojna na Ukrainie, która pochłonęła już tysiące niewinnych istnień, w tym ponad 100 dzieci? - To jest nasz dom, więc nic i nikt nie zmusi nas do ucieczki. Będziemy się bronić. Pozostaniemy silni, ponieważ nasza wola jest silniejsza niż jakakolwiek broń i jakakolwiek armia świata - zapewnia Kliczko. ZOBACZ TAKŻE: