Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa już 109 dni. Na terenie niepodległego państwa codziennie giną ludzie, w tym i kobiety i dzieci. Dziennikarze "Bilda" wybrali się do Kijowa, by z bliska zobaczyć, jak toczy się życie w stolicy narodu walczącego o przetrwanie. Wśród gruzów zniszczonych budynków przeprowadzili wywiad z braćmi Kliczko - Władimirem i Witalijem. Obaj od początku wojny są symbolem ukraińskiej niezłomności. Twierdzą zgodnie, że chcą jak najdłużej cieszyć się życiem, ale nie boją się umierać za swoją ojczyznę. - Kijów był i pozostaje celem. I nie tylko Kijów. Putin twierdzi, że przejmuje całe terytorium byłej Rosji. Będzie maszerował dalej. Jego zainteresowanie nie skończy się ani na Kijowie, ani na granicy z Polską. Putin zajdzie tak daleko, jak mu na to pozwolimy - przestrzega Witalij Kliczko, mer Kijowa. Bracia od ponad trzech miesięcy konsekwentnie apelują do zachodniego świata o szybkie dostawy broni i metodyczne zaostrzanie sankcji wobec Rosji. Zachód reaguje przychylnie, ale - zdaniem Ukraińców - nadal zbyt opieszale. Witalij Kliczko: To nieprawda, że wojna jest daleko - To oznacza, że tracimy terytorium i tracimy życie. Nie wolno zapominać, że jeśli Rosjanie nadal będą maszerować, będzie to niezwykle niebezpieczne dla każdego Europejczyka. Jeśli ktoś w Niemczech myśli, że wojna jest daleko, to nieprawda - mówi z naciskiem starszy z braci. W rozmowie poruszony został również wątek rzekomych kłopotów zdrowotnych Władimira Putina. Rosyjski prezydent ma być nieuleczalnie chory. Spekulacje na ten temat trwają od wielu tygodni. - Miliony ludzi, których życie zniszczył Putin, mają jedno wielkie życzenie: Putin musi odejść lub zniknąć. Bóg musi go zabrać z powrotem - kwituje mer ukraińskiej stolicy. ZOBACZ TAKŻE: