Pierwsza runda była jeszcze rozpoznawcza i spokojna, lecz w drugiej do głosu zaczął dochodzić Gonzalez, trafiając kilka razy bezpośrednim prawym krzyżowym. W trzecim starciu zaczął jednak niepotrzebnie się bić z silniejszym Tajem i to czempion zaczął spychać faworyta do odwrotu. Gdy pojedynek zaczął nabierać rumieńców, nieoczekiwanie szybko się zakończył. W czwartej rundzie Wangek wyprowadził cztery słabsze ciosy, po czym wszedł akcją w drugie tempo i wstrzelił się znakomicie prawym sierpowym na szczękę rywala, który chciał uderzyć prawym krzyżowym. Gonzalez padł ciężko na matę, ale zdołał podnieść się na osiem i w myśl zasady "najlepszą obroną jest atak" przyjął wymianę w półdystansie. Trwała ona około pół minuty, aż w końcu Taj znów huknął prawym sierpowym na szczękę i gdy Gonzalez padł bezwładnie na deski, tym razem arbiter Tom Taylor już nawet nie zaczynał odliczać, tylko od razu ogłosił nokaut. Tym samym niespełna 31-letni Wangek obronił po raz pierwszy tytuł mistrza świata wagi supermuszej. Wywalczył go pół roku temu, kiedy pokonał właśnie Gonzaleza. Nikaraguańczyk po walce został odwieziony do szpitala na badania.