Pojedynek odbędzie się 25 lutego w Birmingham, czyli niedaleko domu rodzinnego Amerykanina, a na rozpisce znajdą się jeszcze Artur Szpilka (20-2, 15 KO) oraz Izu Ugonoh (17-0, 14 KO). - Walka o taki pas w Ameryce, przy prawdopodobnie pełnej hali, to marzenie każdego zawodnika, ale i jakaś szansa. Boks jest nieprzewidywalnym sportem i czasem takie niespodzianki się zdarzają. Ciosy Andrzeja naprawdę ważą swoje i jeśli ktoś myśli inaczej, to grubo się myli. Jeśli do tego dojdzie szybkość, to pojedziemy do Alabamy z wielką wiarą - kontynuował trener polskiego pretendenta. - Nie uważam Wildera za najlepszego zawodnika. Popełnia swoje błędy i porównałbym go poziomem do Anthony'ego Joshuy. Nie jest to jeszcze klasa Lewisa, Holyfielda, Tysona czy braci Kliczków z najlepszych lat. Natomiast jest to na pewno ścisła czołówka. Ma bardzo długie ręce i niewygodny lewy prosty, na co zresztą zwracał nam również uwagę Artur Szpilka. Pozostaje ostrożny w ringu, a przy tym potrafi bardzo dobrze skontrować - dodał Łapin. - Cały czas zasuwamy na pełnych obrotach. To najważniejsza walka w moim życiu i trzeba zbudować na nią formę życia. Wilder jest wysoki, niewygodny, ale są luki w jego obronie. Trzeba trafić w tempo jego ciosów i wtedy zaatakować. Ale już na początku trzeba byłoby mocno go uderzyć, żeby nabrał trochę respektu, bo gdy już się rozluźni, bywa bardzo groźny - powiedział sam Wawrzyk, który do USA wyleci dwa tygodnie przed terminem. - Na pewno będę w najlepszej formie w karierze, a do ringu wyjdę po zwycięstwo - dodał zmotywowany polski bokser.