Ortiz został wprawdzie zastopowany w dziesiątej rundzie, ale Jay Jimenez sugeruje, że Wilder być może w ogóle by nie wytrzymał do tego starcia, gdyby nie to, co stało się na początku ósmej rundy. Po ciężkim bombardowaniu w siódmej odsłonie Amerykanin wciąż miał miękkie nogi, gdy rozbrzmiał gong rozpoczynający ósmą. Zyskał jednak kilka dodatkowych sekund na odpoczynek dzięki interwencji lekarza, który postanowił go obejrzeć, mimo że mistrz WBC w wadze ciężkiej nie miał żadnego rozcięcia. Jimenez zaznacza, że nie chce niczego odbierać Wilderowi, ale jednocześnie mówi, że jego promotor lub ktoś z inny z jego sztabu ma "głębokie kieszenie". Wyjaśnił, że ktoś "miał interes w tym, żeby wygrał". Do posta zamieszczonego na Instagramie Jimenez dołączył nagranie, na którym widać scenę z początku ósmej rundy. - Po tym, co zobaczyłem, mogę powiedzieć, że to była kradzież w biały dzień - stwierdził. Dodał, że Ortiz zasługuje na rewanż i powinno do niego dojść, jeśli Wilderowi nie uda się zakontraktować pojedynku unifikacyjnego z Anthonym Joshuą (20-0, 20 KO). Jako alternatywę zaproponował walkę Ortiza z Dillianem Whyte'em (22-1, 16 KO) na gali Joshua-Wilder.