- Słyszę sporo rzeczy, ale od ludzi za kulisami mam wiarygodne informacje. Mówią, że Joshua chce walki. Chce jej, bo presja spoczywa w tej chwili na nim. Kiedy jesteś zawodnikiem, spoczywa na tobie większość presji. Promotor czy menedżer nie musi wchodzić do ringu. Ale zawodnicy nie chcą negatywnej energii, nie chcą oskarżeń o to, że unikają walki - mówi 'Wilder. - Widzieliśmy, jak Riddick Bowe wyrzucał do śmieci pas WBC. Za wszystkim stał jego promotor. To dało ludziom sygnał, że Bowe nie chce walki z Lennoksem Lewisem. Bowe będzie musiał z tym żyć. Natomiast Joshua ma kontrakt z Matchroom, może zrobić tylko tyle, na ile mu pozwolą - podkreślił mistrz WBC. - Myśleliśmy, że Joshua ma więcej do powiedzenia, jednak okazało się, że nie ma on decydującego głosu. Nie tylko on musi chcieć walki, muszą jej też chcieć ludzie z Matchroom, na czele z Eddie'em Hearnem - dodaje Amerykanin, uważany obecnie za jednego z najmocniej bijących bokserów w historii. Joshua zmierzy się 1 czerwca w Nowym Jorku z Andym Ruizem juniorem i jeżeli wygra, rozmowy o walce z Wilderem mogą nabrać tempa. Menedżer Joshuy Freddie Cunningham stwierdził w tym tygodniu, że w umowie na walkę Joshua vs Wilder znajdzie się zapis o dwóch pojedynkach - jednym w Wielkiej Brytanii, a drugim w Stanach Zjednoczonych.