- Zwycięzca tej walki będzie mógł o sobie śmiało powiedzieć, że jest najlepszy na świecie w wadze ciężkiej - powiedział promujący walki "Brązowego Bombardiera" Lou DiBella. - Nikt nie bije tak mocno jak Wilder, ale też nikt z dużych nie porusza się tak świetnie jak Fury - podkręcał atmosferę Stephen Espinoza, szef stacji Showtime, która pokaże za oceanem ten pojedynek w systemie PPV. - W pewnym momencie waga ciężka stała się już mało atrakcyjna, ale dziś sytuacja wygląda inaczej. 1 grudnia spotkają się nie tylko najlepsi zawodnicy, ale również dwie wielkie osobowości. Obiecuję wam, że znokautuję "Króla Cyganów" - stwierdził mistrz WBC. - Ten facet znokautował paru "leszczy", zgadza się, ale sam jest "leszczem". Nie potrafi boksować. W okolicach połowy pojedynku zacznę obijać jego tułów, a w rundach mistrzowskich, czyli jedenastej i dwunastej, zastopuję go - ripostował Anglik. - To co on teraz wyprawia, to oznaki, że się denerwuje. Już teraz się boi tej walki - przekonywał Wilder. - W przeszłości miałem pasy WBA, WBO i IBF. Wziąłem ten pojedynek, bo chciałem zdobyć też tytuł WBC. Sprawię, że ten "bum" się podda. Nie będzie znokautowany, ale się podda. Nie będzie chciał dalej walczyć. W moim kraju jestem gwiazdą, problem w tym, że Wildera nikt nie zna w jego własnym kraju. I to się nie zmieni po naszej walce - dodał Fury. - Jestem najbardziej przerażającym kolesiem na świecie. On dużo gada, lecz to nic nie kosztuje. Wiem przecież, że nie będzie stał na środku ringu jak zapowiada i nie będzie wymieniał ze mną ciosów. Za każdym razem, gdy ktoś zalazł mi za skórę, kończył znokautowany. I ty również będziesz leżał Tyson. Widzę jak drżą ci ręce, bo wiesz już, co cię czeka - zakończył Wilder.