Tuż po wygranej nad Luisem Ortizem Shelly Finkel, menedżer Wildera, upublicznił wymianę e-maili z Hearnem. Wynikało z nich, że to właśnie obóz Joshuy przerwał rozmowy w sprawie walki. "Brązowy Bombardier" nie wierzy w dobre intencje Anglików. - Nie wydaje mi się, żeby Joshua był naprawdę pewny siebie i swoich umiejętności. Unika pytań o walkę ze mną. Wszyscy ci kolesie boją się mnie, ale nie dziwię się. Sam bym się bał kogoś takiego jak ja. W końcu znokautowałem każdego rywala, jakiego postawiono naprzeciw mnie. Nie mam wątpliwości, że Joshua boi się ze mną spotkać. Jego promotor zresztą również - uważa mistrz World Boxing Council. - W jednym momencie Joshua twierdzi, że chce walczyć w Ameryce, ale już minutę później zmienia zdanie i mówi coś o kolejnym występie w swojej ojczyźnie. Mnie jest obojętne gdzie boksuję. Możemy się spotkać w USA, ale również na jego terenie. Jeśli muszę to zrobić, by zunifikować wszystkie pasy, mogę podróżować po całym świecie. Problem w tym, że Joshua się mnie boi - dodał Wilder. Amerykanin zapowiedział, że jest gotów podzielić się zyskami w stosunku 40/60 na korzyść Joshuy, ale tylko pod warunkiem, że w ewentualnym rewanżu podział będzie już na jego korzyść przy takim samym stosunku procentowym. AJ, do którego należą pasy WBA i IBF, za jedenaście dni skrzyżuje rękawice z championem WBO, Josephem Parkerem.