- Deontay był lepszy niż w pierwszej walce, ale mój syn był jeszcze lepszy. Wilder, przestań winić za tę porażkę swój strój, bo w ten sposób dyskredytujesz to wszystko, co do tej pory osiągnąłeś, a osiągnąłeś bardzo dużo. I zachowaj w swojej drużynie Marka Brelanda, bo on uratował ci życie. Czasem prawdziwi wojownicy muszą być chronieni przed samymi sobą i swoim ego. Breland uratował Wildera. Jeszcze dwie-trzy takie rundy i prawdziwa kariera mogłaby się zakończyć raz na zawsze. Przemyśl do Deontay raz jeszcze, ten facet to najlepszy członek twojego sztabu. Zacznij myśleć o swojej przyszłości i zatrzymaj Brelanda w zespole. Te wszystkie wymówki są głupie i niepotrzebne. Możesz być dumny ze swojej postawy, a te wymówki niepotrzebnie ci szkodzą. Spotkałeś po prostu na swojej drodze większego, silniejszego i bardziej zdeterminowanego zawodnika, jakim był mój syn. A to przyszły członek Galerii Sław. Zapomnij o Tysonie, bo on będzie tylko lepszy. Idź swoją drogą i daj sobie spokój z moim synem, on jest dla ciebie po prostu zbyt dobry. Nie pobiłeś go, kiedy wracał po bardzo długiej przerwie i zbijał kilkadziesiąt kilogramów. Powstał również po twoim najlepszym ciosie. To powinno ci dać wtedy do myślenia. Zabierz się lepiej za Joshuę, to byłaby świetna walka - kontynuował "Duży John". - Mój syn w najważniejszych walkach stawał na straconych pozycjach. Jechał do Niemiec na walkę z Kliczką i do USA zmierzyć się z Wilderem. Brał walki, których inni nie chcieli brać. Jeśli więc Eddie Hearn chce walki mojego syna z Anthonym Joshuą, niech głęboko sięgnie do kieszeni. To musi być pół miliarda funtów do podziału między nimi. Tyson musi dostać 250 milionów funtów i tyle samo Joshua. I nie róbmy tego gdzieś w Arabii Saudyjskiej, tylko u nas. Dwóch Anglików i wszystkie pasy wagi ciężkiej w stawce. Dajmy brytyjskim kibicom najlepszą możliwą walkę jaka jest teraz do zrobienia. Tyson zrujnuje życie Joshui i Eddiemu Hearnowi. Joshua już teraz jest przerażony wizją walki z moim synem. To fajny gość, dobry człowiek, ale nie jest prawdziwym wojownikiem o sercu lwa. Nikt nie pokona mojego syna. Tyson zrujnuje Joshuę i Hearna. Przypomnijcie sobie co z Joshuą w pierwszej walce zrobił mały Andy Ruiz i teraz wyobraźcie sobie, co zrobiłby z nim mój syn. Załatwiłby Joshuę szybciej niż Wildera - mówi pewny siebie John Fury, który nadał imię swojemu synowi na cześć Mike'a Tysona, ówczesnego króla wagi ciężkiej. - Bardzo lubiłem Mike'a Tysona i nadałem Tysonowi imię właśnie po nim. Ale różnica jest taka, że przy Mike'u nie było ojca i matki. Otaczała go grupa ludzi, którzy nawet go nie lubili, im po prostu zależało na jego pieniądzach. Pamiętam jak dziś, gdy miałem 23 lata i obejrzałem wywiad z Robin Givens. Aż złapałem się za głowę i pomyślałem "stary, uciekaj od tej kobiety". Mój syn zawsze miał natomiast wokół siebie kochającą rodzinę i to jest ta różnica - zakończył ojciec mistrza świata wagi ciężkiej.