W sobotę jego rywalem będzie Dominic Breazeale (20-1, 18 KO). Obaj panowie szczerze się nie lubią i nawet się z tym nie kryją. - Buzuje we mnie krew i najchętniej załatwiłbym to już teraz. Ale na stole leżą ogromne pieniądze, a moja rodzina musi za coś wyżyć. Skumuluję więc te złe emocje i wyrzucę je z siebie w sobotę. Ostatnio tak mnie wkurzył Bermane Stiverne i przypomnijcie sobie, jak źle to się dla niego skończyło - kontynuował czempion. - Ten pas znaczy dla mnie wszystko. Zamierzam go pobić tak mocno, że odejdzie na emeryturę. To takie moje prywatne Super Bowl - ripostował pretendent, który do boksu trafił w wieku 23 lat po niespełnionej karierze w futbolu amerykańskim. - Nikt nie wierzy w to, co on mówi. Nawet on sam. Kiedy zabrzmi pierwszy gong, twoje marzenia prysną i przeminą. On nawet nie wie, jak blisko był śmierci wtedy w holu hotelowym. Uwierzcie mi, że po naszej walce Breazeale nie będzie nawet w stanie porozmawiać z dziennikarzami - wtrącił Wilder, nawiązując do bójki jaka wywiązała się pomiędzy nimi w lutym 2017 roku. - Zapłacisz za każde oszczerstwo i kłamstwo na mój temat. Wmieszałeś w to wszystko moją żonę i dzieci. I zapłacisz za to srogą karę - zakończył pyskówkę Breazeale.