Sześć tygodni temu wydawało się, że to już definitywny koniec Gołoty, gdy z powodu kontuzji nie mógł kontynuować walki z Rayem Austinem. "O boksie jeszcze nie zapomniałem. Wy też o mnie nie zapomnijcie" - powiedział jednak pięściarz, cytowany przez "Przegląd Sportowy". Nadzieję na rozbrat z boksem przez męża miała też jego żona Mariola. "Ja mu dokuczam, że skoro sam nie chciał zakończyć kariery, to Pan Bóg dał znak z góry" - stwierdziła. Mimo to z całych sił wspiera męża. "Opuchlizna już zeszła, ale w środku ręka się nie goi. Doktor, do którego chodzi Andrzej, nie jest w stanie mu pomóc, więc zmienimy lekarza" - powiedziała. Teraz Gołota pójdzie do lekarza koszykarzy Chicago Bulls. Najwcześniej na ringu zobaczymy go jednak w drugiej połowie przyszłego roku. W "Wietrznym Mieście", gdzie mieszka cała rodzina (jeszcze dzieci Andrzej i Ola), jest mroźnie i biało. Wigilia w USA u Gołotów nie różni się niczym od obchodzonej w Polsce. "- Czekamy na pierwszą gwiazdkę, potem modlimy się, dzielimy opłatkiem i siadamy do stołu. Potrawy mamy postne, te same co w Polsce. Wszystko tu można kupić. A potem otwieramy prezenty. Syn dostanie w tym roku okulary trójwymiarowe do gry na komputerze, córka trochę ciuchów, Andrzejowi kupiłam laptopa. A ja? Coś tam sobie kupię" - śmieje się Mariola. "O północy idziemy na pasterkę. A na drugi dzień czeka nas wyjazd na narty. Andrzeja rozpiera energia. Przyda mu się trochę ruchu" - dodała.