Na szali starcia wieczoru gali Knockout Boxing Night 32 był pas WBC Francophone w kategorii bidger. Już przed rozpoczęciem walki wiadome było, że zwycięzca znacznie przybliży się do walki o pas mistrza świata wspomnianej dywizji, której posiadaczem jest obecnie Łukasz Różański. - Tylko jeden przetrwa - zapowiadał przed walką Balski. - Idziemy na wyniszczenie - odpowiadał z kolei Górski. Panowie weszli do ringu bardzo pewni siebie. Po krótkim przywitaniu i Mazurku Dąbrowskiego wybrzmiał pierwszy gong. Od początku warunki w ringu dyktował reprezentant gospodarzy aż w pewnym momencie trafił oponenta na odejściu, a ten uklęknął. Sędzia uznał to uderzenie, ale wyraźnie można było stwierdzić, że cios został zadany przedramieniem. Wkrótce hitowa walka, a tu takie słowa. Dariusz Michalczewski mówi wprost. "Kilka światów różnicy" Arbiter odliczył do dziewięciu i zakończył potyczkę. Team Artura Górskiego od razu pokazywał, że nie zgadza się z tą decyzją. Wyraźne zdenerwowanie można było też zobaczyć u promotora Andrzeja Wasilewskiego. Koniec końców sędzia nie odwołał swojej decyzji i przyznał zwycięstwo Balskiemu. - Jak do tego doszło nie wiem... - zaśpiewał w wywiadzie dla TVP Sport na gorąco triumfator pojedynku, cytując utwór zespołu "Akcent". - Walkę wygrałem, trzeba się cieszyć - krótko skwitował. Górski nie pozostał dłużny i również spróbował zanucić te same wersy. - Nie byłem podłączony. Trener kazał czekać to czekałem, potem się podniosłem, ale było za późno - dodał. Dziennikarz zapytał jeszcze Balskiego o możliwą walkę z Łukaszem Różańskim. - Jeśli jest możliwość i promotorzy się zgodzą, to jak najbardziej zapraszam do bitki albo raczej do tańca, bo z Łukaszem ciężko jest się bić - zaznaczył zawodnik z Kalisza. Knockout Boxing Night: kontrowersje w walce wieczoru W co-main evencie KBN 32 wystąpił Paweł Stępień, który wrócił na ring po pierwszej zawodowej porażce. W maju ubiegłego roku Biało-Czerwony zaliczył nieudany podbój Wysp Brytyjskich. Po dziesięciu rundach walki z niepokonanym Joshua Buatsim sędziowie byli jednomyślni, choć punktacja każdego z nich była bardzo rozbieżna (100-90, 98-92, 97-94). Oponentem szczecinianina na gali w Kaliszu był znacznie mniej doświadczony Petro Lakockij. Warto jednak wspomnieć, że Ukrainiec w przeszłości sensacyjnie pokonał przed czasem Przemysława Gorgonia i Mateusza Tryca. W walce ze Stępniem było już widać różnicę klas, ale nie w każdym aspekcie. Lakockij miał kilka dobrych momentów i znów udowodnił, że mocno bije. 33-latek starał się panować nad wydarzeniami między linami, dobrze pracował w defensywie i starał się co jakiś czas skutecznie kontrować. Ostatecznie starcie dotrwało do końcowego gongu, wydawało się, że arbitrzy orzekną jednogłośne zwycięstwo Polaka, ale punktacja była dość zaskakująca. Jeden z sędziów przyznał nawet remis 76-76, pozostali punktowali 78-74 i 77-75 dla Pawła Stępnia.