Zhang Zhilei w kwietniu w Copper Box Arena sprawił niemałą niespodziankę. Przed pojedynkiem o sporą stawkę wyżej stały akcje Joe Joyce'a, ale Chińczyk udowodnił, że ma ciężkie ręce jak przystało na naturalnego przedstawiciela królewskiej kategorii wagowej. Pas w "paszczy" Zhanga Zhileia. Joy Joyce dostał wiadomość od "tygrysa" Tak metodycznie trafiał lewą ręką w prawe oko Brytyjczyka, aż w końcu niemal całkowicie mu je zamknął. Zanim doszło do przerwania walki w szóstej rundzie, na początku tej odsłony kontuzji przypatrywał się lekarz. Joyce został jeszcze dopuszczony do kontynuowania walki, ale wkrótce pojedynek został ostatecznie przerwany i przegrany stracił tytuł tymczasowego mistrza WBO. Przed dzisiejszym rewanżem to Zhilei jest bliżej największego pojedynku w karierze, czyli walki o pełnoprawny pas, który jest w posiadaniu Ołeksandra Usyka. A rangę starcia bardzo zdecydowanie definiuje Frank Warren, szef grupy Queensberry Promotions. - Zwycięzca zostanie z pewnością awansowany do walki z mistrzem WBO w przyszłym roku. Z kolei przegrany będzie musiał poczekać co najmniej 18 miesięcy do dwóch lat, aby powąchać dobrowolną obronę - powiedział słynny promotor. Joe Joyce, jak to dzieje się w przypadku wielu pokonanych zawodników w pierwszym starciu, odgraża się, że błędy podczas przygotowań do poprzedniej potyczki zostały zdiagnozowane i wyeliminowane. A to oznacza, że mocno wierzy w odzyskanie tytułu. - Wiele małych zmian robi dużą różnicę. To właśnie zrobiliśmy - odgraża się 38-letni Joyce. Zhang Zhilei: Byłbym głupcem, gdybym... Nie ma wątpliwości, że posiadacz pasa będzie próbował znów zapolować na prawe oko Joyce'a. Zresztą sam nawet nie pozostawił wątpliwości, jaki będzie jeden z elementów jego taktyki. - Byłbym głupcem, gdybym nie celował w oko - stwierdził wprost. - To instynkt. Podczas pierwszej walki nie miałem pojęcia, że z jego okiem tak się skończy. Finalnie to odsłoniło jego słabość - powiedział Zhilei.