W pierwszej rundzie Kameruńczyk z francuskim paszportem zaskoczył reprezentanta gospodarzy, spychając go na liny agresywnym atakiem i trafiając najpierw prawym podbródkowym, a potem prawym sierpowym. W drugiej rundzie rozgorzała już wojna na środku ringu na wyniszczenie. Scenariusz nie zmieniał się również w trzeciej. Takam bił celniej na głowę, natomiast Chisora konsekwentnie obijał jego tułów. Wciąż bardzo dużo działo się w czwartej odsłonie. Pierwsza część dla Derecka, finisz dla Carlosa. Napięcie rosło, a żaden z kibiców nie mógł narzekać na wydane pieniądze na bilet. W piątej więcej ciosów wyprowadził na pewno rywal, ale to Chisora, pomimo iż oparty plecami o liny, bił mocniej i celniej. Szóste starcie było znakomite. Takam odżył, trafił w narożniku kilkoma strasznymi bombami i niemal każdy by już padł, ale "Del Boy" nie tylko ustał, ale zaraz potem odpowiedział swoimi akcjami. Runda siódma wyglądała jeszcze lepiej, obaj przekraczali granice wytrzymałości. W końcówce jednak aktywniejszy i jakby świeższy Takam zyskał przewagę. Wydawało się, że powoli przełamuję Anglika, tymczasem... W ósmym starciu Chisora zszedł na nogach, obniżył pozycję i wszedł w półdystans kapitalnym prawym sierpowym na skroń. Takam padł niczym ścięty konar, ale szybko się poderwał. Był jednak wciąż zraniony i po kilku sekundach, po takim samym prawym, tym razem na szczękę, Carlos padł ciężko znokautowany. Ależ wojna, ależ zakończenie...