Jakub Żelepień, Interia: Czuje pan większą presję w związku z tym, że Puchar Świata odbywa się w Warszawie? Polscy kibice, duże zainteresowanie medialne... Tomasz Dylak, szkoleniowiec polskiej kadry w boksie: Nie, jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Od lat jeździmy na turnieje krajowe i zagraniczne, więc nie jest to dla nas nic nowego. Mam na myśli zarówno nas, jako sztab trenerski, jak i zawodniczki. Wiadomo, że ranga wydarzenia jest wysoka, finały będą transmitowane w telewizji, więc to buduje otoczkę. Zdajemy sobie jednak wszyscy sprawę z tego, że jesteśmy dopiero na wczesnym etapie budowanie kadry na Los Angeles w 2028 roku, więc dajemy sobie czas na popełnianie błędów. Nie boimy się ewentualnych porażek. Jak przebiegały przygotowania podczas zgrupowania? Trenowaliście z myślą o konkretnych rywalkach? Nie, nie skupialiśmy się ani na rywalkach, ani na samym turnieju. Mamy swój plan długofalowy, który chcemy realizować, a poszczególne zawody są elementami przygotowań. Naszym celem jest rozwój i to na nim się koncentrujemy. Oczywiście skłamałbym, mówiąc, że nie znamy rywalek, bo siłą rzeczy to do nas dociera, natomiast nie jest to dla nas najważniejsze. Podobne nastawienie było, o ile mi wiadomo, w Brazylii podczas poprzedniego Pucharu Świata. Pojechaliśmy tam dobrze się bawić, uczyć i zbierać nowe doświadczenia. No i wyszło super. Wróciliśmy z medalami. Postanowiliśmy niczego nie zmieniać. Nie oczekujemy od dziewczyn niczego poza tym, że pokażą swój boks. Jak wysokie jest zainteresowanie Julią Szeremetą? Gdyby miał pan ocenić je procentowo w porównaniu z tym, z co było tuż po igrzyskach? Trudno wskazać procenty, natomiast ono dalej jest wysokie. W ostatnim czasie postanowiliśmy jednak zmienić nieco proporcje i Julka skupiła się bardziej na treningach, a mniej na działaniach medialnych. Nie udziela już tylu wywiadów, nie jeździ na wszystkie eventy. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia