Artur Gac: Widzi pan szansę na doprowadzenie do pojedynku Andrzeja Wawrzyka z Tomaszem "Góralem" Adamkiem? Andrzej Wasilewski: - Wszystko zależy od tego, jakie widowisko organizator kwietniowej gali będzie chciał zafundować polskim kibicom. To nie zależy od narracji rozmów w internecie, tylko faktycznych planów biznesowych stacji Polsat i dyrektora Mariana Kmity. Jeśli Tomek dostał walkę z Andrzejem Gołotą, to teraz, moim zdaniem, sytuacja jest absolutnie analogiczna. To był chyba jeden z zamysłów projektu PBN, że jeśli wygrywa młodszy zawodnik, to jakby przejmuje pałeczkę po starym mistrzu. Co, jeśli padnie argument, że wszystko fajnie, ale Wawrzyk nie gwarantuje sprzedaży PPV na zadowalającym poziomie? - Taki argument na poważnie nie powinien paść, ponieważ ściągnięcie do Polski kolejnego, anonimowego gościa, typu Eric Molina 2, który nie dość, że wygrał z Adamkiem, to jeszcze zapewnił średnią sprzedaż PPV, kompletnie nic nie buduje na przyszłość, na kolejne edycje PBN. Przecież nikt nie ściągnie Władimira Kliczki, który taką gwarancję faktycznie by dawał. A jeśli nie Wawrzyk i w ogóle nie Polak, to pewnie jakiś podstarzały facet, typu bardzo mocno wyboksowany Chris Arreola, który nie ma już żadnych ciekawych propozycji zagranicą. Takiego zawodnika pewnie można by było ściągnąć za nieduże pieniądze, tylko nasuwa się pytanie, czy to nakręci koniunkturę na boks? Może kontrowersyjny Dereck Chisora? Tylko, co będzie, jak Tomek Adamek przegra już trzecią walkę na PBN? Dlatego proponuję walkę z Wawrzykiem. Wygra stary mistrz Adamek - szacunek, wygra młody zawodnik - jego kariera i promocja dostaną mocnego przyspieszenia. A może w grę wchodzi Shannon Briggs, który, jak mało kto, potrafi zrobić zamieszanie? - Tak, tylko moim zdaniem Briggs może chcieć o jedno "zero" za dużo. Przecież Briggs w tej chwili ma walczyć o mistrzostwo świata federacji WBO, więc musiałby otrzymać lukratywną ofertę, żeby zdecydować się na przylot do Polski. Dlaczego, pana zdaniem, Molina był ostatnim rywalem Adamka? - Bardzo trudno jest sprowadzić wartościowego przeciwnika. Molina był prawdopodobnie najłatwiejszy do ściągnięcia. Wiem, że były prowadzone rozmowy np. z Robertem Heleniusem, który "sprzedaje" 12-tysięczne hale w Finlandii, ale zażyczył sobie 400 tys. euro. Z tych samych względów, dużych oczekiwań finansowych, odstąpiono od opcji zakontraktowania Bryanta Jenningsa. Z kolei Wawrzyk co gwarantuje? - Ręczę, że będzie tańszy niż Molina oraz gwarantuję, że wzbudzi większe zainteresowanie, ponieważ w walce wieczoru zmierzy się dwóch Polaków. Przecież najlepsze gale "Polsat Boxing Night", jakie zostały zorganizowane, to były starcia Adamka ze Szpilką i Gołoty z Adamkiem. Inne walki wieczoru cieszyły się dużo mniejszym zainteresowaniem. Walki dwóch Polaków, gdzie jeden jest już raczej schodzącym mistrzem, a drugi ma wielki apetyt sportowy, gwarantują kolejne pojedynki na PBN. Jakie są pana relacje z telewizją Polsat? Czy oficjalnie pojawił się wobec Pana zarzut, że publicznie krytykuje Pan pewne posunięcia stacji? - Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek miało miejsce takie zdarzenie. Z absolutnym szacunkiem do naszego wieloletniego partnera, telewizji Polsat, wyrażam czasem swój pogląd, co moim zdaniem może być wartościowe. Oczywiście nie uzurpuję sobie prawa do tego, że nie mogę się mylić, ale uznałem, że należy artykułować swoje opinie. Szczególnie, kiedy są one najczęściej odpowiedziami na różne tezy w portalach społecznościowych, nierzadko stawiane publicznie przez najbardziej znanych pracowników firmy Polsat. Stawiając własne tezy, opieram się na wiedzy, którą dysponuję, a przecież co chwilę mam zaszczyt i przyjemność rozmawiać z włodarzami Polsatu. W ogóle myślę, że idea "Polsat Boxing Night" jest doskonała i szczerze gratuluję, bo została stworzona świetna marka. Więc w czym tkwi problem? - Otóż jednym z założeń było to, że z każdej gali ma wynikać jakaś historia na kolejne gale. Smutno powiedzieć, ale wyraźnie widać, że ostatnia gala Adamek - Molina nic nie stworzyła na kolejną edycję. Wystarczy powiedzieć, że walka Gołoty z Adamkiem "stworzyła Tomka", a później wybił się Artur Szpilka. Również walka Gołoty z Przemysławem Saletą w pewien sposób stworzyła Saletę, bo Przemek wystąpił na kolejnej gali, czyli była kontynuacja. Te przykłady pokazują, że naturalnym katalizatorem są bez wątpienia walki wieczoru między Polakami. Tak, jak nie jestem zwolennikiem pojedynków między rodakami, tak uważam, że w przypadku tego eventu, tego typu konfrontacje są kołem zamachowym całej gali. A jak wyglądają pana relacje z kierownictwem Polsatu? - Moje relacje z szefostwem Polsatu oraz z dyrektorem ds. sportu, panem Marianem Kmitą, są absolutnie wzorowe. Oczywiście zdarzają się chwile, gdy mamy rozbieżne punkty widzenia, ale od wielu lat działamy bardzo blisko. Zresztą mogę powiedzieć, że w ostatnich dniach mieliśmy spotkanie, aby naszą współpracę jeszcze bardziej zacieśnić, poprzez zaplanowanie karier kilku zawodników. Pana polemiki, z dziennikarzem Polsatu Mateuszem Borkiem, toczone na Twitterze, o czym świadczą? - Po pierwsze, jesteśmy w bardzo dobrych relacjach. Mamy, choć nieregularny, również kontakt towarzyski, zdarzają nam się wspólne obiady i kumpelskie klepanie się po plecach. Mateusz, znakomity dziennikarz sportowy, jest bardzo temperamentnym mężczyzną i w pewnym momencie, po przeczytaniu jednego z wielu kąśliwych tweetów pod naszym adresem, postanowiłem, że będę odpisywał i wchodził w interakcję. Ot, i cała historia, choć zgadzam się, że momentami nasze dyskusje wyglądają, na bardzo zajadłe. Myślę, że w ten sposób dostarczamy kibicom bardzo wiele ciekawych informacji i jest znakiem czasu, że znakomity dziennikarz razem z nie do końca anonimowym człowiekiem w boksie, prowadzą publiczne debaty. Jak pan odebrał ostatnią wypowiedź Mariusza Wacha, który w rozmowie z Interią stwierdził, że o ile jakiś czas temu był chętny do walki z Andrzejem Wawrzykiem, to obecnie - m.in. po rozmowie z żoną Wawrzyka - nie chce toczyć takiego pojedynku? - Takie stawianie sprawy, rzetelne i uczciwe, według mnie trzeba respektować. Wiadomo, że media i kibice oczekują raczej gorących i kontrowersyjnych wypowiedzi, dlatego tym bardziej trzeba odnieść się z szacunkiem do tej wypowiedzi Mariusza Wacha. Rozmawiał Artur Gac