Bohaterowie nowojorskiej gali od dawna nie ukrywają, że nie pałają do siebie sympatią. Szczególnie akcentuje to obrońca tytułu, który nazywał rywala "diwą", nawiązując w ten sposób do wymagań, jakie miał Portorykańczyk przy negocjacyjnym stole. W trakcie spotkania z dziennikarzami Argentyńczyk nie dolewał już jednak oliwy do ognia i zapewnił tylko, że odniesie zwycięstwo. - Jestem gotowy do walki, do wojny. Dam z siebie wszystko. Ciężko pracowałem na to, aby wygrać. W sobotę skończy się gadanie - powiedział. W podobnym tonie wyrażał się pretendent, który w MSG zadebiutuje w wadze średniej. - Dobrze jest słyszeć, że Sergio jest gotowy na wojnę, ponieważ właśnie to zobaczycie w sobotę. Podzielam jego zdanie: w sobotę nie będzie już nic do gadania - oznajmił. Bardziej skorzy do rozmów byli natomiast współpracownicy obu zawodników. - To będzie krótka walka. Miguel powtarza, że Sergio miał problemy ze zdrowiem, mam nadzieję, że po pojedynku przyzna, że popełnił błąd opierając się na tym przeświadczeniu - stwierdził wieloletni doradca Martineza Sampson Lewkowicz. Pochodzący z Urugwaju promotor zwracał się też do trenera Cotto Freddie’ego Roacha, mówiąc, że śmieszą go przewidywania szkoleniowca co do rundy, w której zakończy się walka. - Życzę ci szczęścia, będziesz go potrzebować. Cieszę się, że uważasz, że jestem zabawny. No i podoba mi się twoja peruka - odrzekł Roach, wzbudzając śmiech wśród zgromadzonych i samego Lewkowicza. Promotor Lou DiBella nawiązywał z kolei do wielkich tradycji w wadze średniej, wyrażając nadzieję, że sobotni pojedynek zapisze się dużymi literami na kartach historii boksu. - To bardzo stosowne, że na pasie WBC widnieją sylwetki Carlosa Monzona i Marvina Haglera, zawodników, których podziwiałem jako dziecko i którzy zachęcili mnie do boksu. Cotto i Martinez to współczesne symbole wagi średniej - powiedział. Transmisję z gali w Nowym Jorku przeprowadzi Polsat Sport. Początek w nocy z soboty na niedzielę o 3:00.