Mariusz tylko przez pół rundy robił to, co prawdopodobnie założył sobie z trenerem Piotrem Wilczewskim. Jego lewy prosty oraz bity z rezerwą prawy krzyżowy nie powstrzymywał rywala, który łatwo przechodził do półdystansu, niwelując dużą różnicę warunków fizycznych. A z bliska regularnie trafiał lewym sierpowym. Polski olbrzym ustawiał się bocznie, czym utrudniał sobie wyprowadzenie mocnego uderzenia. Koncentrował się więc na tym, by nie przyjąć nic mocnego, ale tych mocnych ciosów trochę spadło na jego głowę. Na szczęście twarda głowa mu została... Na początku ósmej rundy "Waszka" w końcu podkręcił tempo, jednak zagapił się, przyjął trzy kolejne lewe sierpowe i znów kontrolę odzyskał reprezentant gospodarzy. Lerena podkręcił tempo, w pewnym momencie wydawało się, że może nawet przełamać naszego kolosa, lecz w końcówce sam opadł z sił. Po ostatnim gongu wszyscy sędziowie wskazali jego wyraźne zwycięstwo - 110:118 i dwukrotnie 108:120.