Podczas uroczystości pogrzebowych w kościele parafii św. Anny obecni byli prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki, szef Towarzystwa Olimpijczyków Polskich Ryszard Parulski, przedstawiciele władz Polskiego Związku Bokserskiego i klubów, które reprezentował Rudkowski, wielu znakomitych przed laty pięściarzy, m.in. Józef Grudzień, Jerzy Rybicki, Janusz Gortat, Krzysztof Kosedowski, a także medaliści olimpijscy w innych dyscyplinach. Wszyscy podkreślali, że zmarły był jednym z najwybitniejszych polskich pięściarzy, rywalizującym w myśl zasady "walcz i zwyciężaj, lecz jeśli wygrać nie będziesz mógł, bądź dzielny w swym wysiłku", a także trenerem, wychowawcą młodzieży, działaczem oraz wzorem do naśladowania w codziennym życiu. Szef PKOl-u żegnając dwukrotnego olimpijczyka powiedział, że "był prawdziwym dżentelmenem ringu", o czym świadczyło m.in. jego zachowanie po przegranym olimpijskim finale w Monachium. "Według wielu on tę walkę wygrał, ale jak przystało na sportowca pogratulował rywalowi i zachował się godnie. Był znakomicie wyszkolony technicznie, a do tego waleczny, ambitny, pracowity. To talent, który oszlifowany przez Feliksa Stamma z diamentu stał się brylantem. Pozwoliło mu to osiągnąć w karierze najwyższe szczyty" - zaznaczył Kraśnicki. Rybicki, mistrz olimpijski z Montrealu (1976), dodał, że Rudkowski był dla niego wzorem. "Gdyby nie uprawiał boksu, byłby równie znakomitym piłkarzem lub koszykarzem" - powiedział. Dodał, że "sprawy boksu zawsze leżały mu na sercu" i to dzięki jego zaangażowaniu w przyszłym roku przy Hali Mirowskiej w Warszawie stanie pomnik trenera Stamma. W imieniu bokserskiej społeczności zaapelował, by jeszcze w tym roku upamiętnić zmarłego w "Alei Gwiazd Sportu" w Cetniewie, gdzie Rudkowski trenował na zgrupowaniach Polski. "Swojej gwiazdy nie otrzymał za życia i trzeba to jak najszybciej nadrobić" - podkreślił. Dwukrotny brązowy medalista olimpijski Gortat zauważył, że choć Rudkowski w swoim dorobku miał srebro olimpijskie i trzy medale mistrzostw Europy, w tym złoty, oraz dziesięć razy stawał na najwyższym stopniu podium mistrzostw Polski, to mógł zdobyć jeszcze więcej laurów. - Był pięściarzem kompletnym. Mówi się, że to "mistrz kontry", ale dla mnie jego atutem była wszechstronność. Tego mu zawsze zazdrościłem. On urodził się w ringu i potrafił wykonać każdą akcję. Do tego był najlepszym przyjacielem, a znaliśmy się od 1968 roku - wspominał. Trumna z ciałem byłego reprezentanta Polski spoczęła na łódzkim cmentarzu Zarzew przy ul. Lodowej. Oprócz żałobników, w ostatniej drodze zmarłemu bokserowi towarzyszyły poczty sztandarowe m.in. RKS Łódź, Widzewa Łódź, Legii Warszawa i PZB oraz kompania reprezentacyjna wojska polskiego. Rudkowski zmarł 13 lutego, po ciężkiej chorobie, w wieku 69 lat. Urodzony w Łodzi pięściarz był wychowankiem Rudzkiego Klubu Sportowego, a następnie reprezentował barwy Widzewa Łódź (1964-1965) i Legii Warszawa (1966-1975). Największe sukcesy odnosił w wadze lekkośredniej. Wśród nich są m.in. wicemistrzostwo olimpijskie z Monachium (w finale przegrał 2:3 z reprezentantem RFN Dieterem Kottyschem) z 1972 r. oraz złoty, srebrny i brązowy medal mistrzostw Europy (w latach 1971-1975). Mistrzowski tytuł wywalczył w swoim ostatnim starcie (1975 r.) na ringu w Katowicach. Reprezentował również Polskę podczas igrzysk olimpijskich w Meksyku (1968 r.), gdzie dotarł do ćwierćfinału. Był 10-krotnym mistrzem kraju (1966-1975); więcej tytułów zdobył tylko Zbigniew Pietrzykowski. Podczas mistrzostw Polski przez prawie dekadę nie przegrał żadnego z 41 pojedynków. W sumie stoczył 268 walk (248-4-16). Jako szkoleniowiec prowadził reprezentacje Polski seniorów i juniorów. Został odznaczony m.in. srebrnym i brązowym medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe i Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.