Ołeksandr Usyk i Tyson Fury już przeszli do historii, bowiem nigdy wcześniej - na szczycie wagi ciężkiej - dwóch czempionów nie stoczyło pojedynku o cztery mistrzowskie pasy. Gdy odbywały się wcześniejsze pojedynki unifikacyjne, takie jak starcie Lennox Lewis - Evander Holyfield w 1999 roku, boks funkcjonował w erze trzech prestiżowych trofeów. Tyson Fury idzie po nokaut na Usyku. Scenariusz napisał już dawno Dwóch sędziów opowiedziało się na korzyść Usyka, a jeden wskazał minimalny, jednopunktowy triumf Fury'ego. Analiza kart punktowych tej walki dowiodła, że sędziowie mieli problem, by zbieżnie ocenić poszczególne rundy. Tak naprawdę decydująca dla werdyktu okazała się 9. odsłona, w której Ukrainiec dosłownie demolował Anglika i u wszystkich arbitrów wygrał ten fragment walki w rozmiarze 10-8. To wszystko potęguje emocje przed rewanżem, bo jeśli nawet okaże się, że większość fachowców znów stawia na niepokonanego geniusza z Symferopola, to przecież szanse Fury'ego, związane z "narzędziami" w jego arsenale, wciąż są spore. Jedno jest pewne: 21 grudnia w Arabii Saudyjskiej obaj pięściarze będą musieli wznieść się na wyżyny możliwości, by przechylić szalę na swoją stronę. Tymczasem Fury, który właśnie przyznał się do rodzinnego dramatu i poronienia przez żonę dziecka w szóstym miesiącu ciąży na dzień przed majową walką, buduje swoją pewność siebie na całej ścieżce dotychczasowej kariery. We wrześniu 2009 roku Fury pokonał McDermotta na punkty, a już w czerwcu kolejnego roku wygrał z nim przez techniczny nokaut w 9. rundzie. Dalej, z Chisorą po raz pierwszy zmierzył się w lipcu 2011 roku na Wembley i zwyciężył na punkty, a w listopadzie 2014 roku zatrzymał "Del Boya" w 10. odsłonie pojedynku. Historia walk z Wilderem jest bogatsza, bo obaj pięściarza stoczyli trylogię, którą "Bronze Bomber" przypłacił sporą utratą zdrowia, ale wszystko zaczęło się według bliźniaczego scenariusza. Najpierw, co jest najrzadziej spotykanym werdyktem, panowie musieli pogodzić się z remisem (grudzień 2018 rok), a w lutym 2020 roku w MGM Grand w Las Vegas rozbił Wildera w siódmej rundzie. Boks. Deontay Wilder uważa nokaut na Szpilce za jeden z ulubionych I właśnie tą prawidłowość "Król Cyganów" chce wcielić w życie w rewanżowym starciu z Ołeksandrem Usykiem, o czym powiedział - bez przesadnego bicia piany - podczas środowej konferencji prasowej w okazałym anturażu, w budynku Guildhall w Londynie. To tam, oficjalnie, ruszyła promocja rewanżu, który odbędzie się 21 grudnia na Bliskim Wschodzie. - By odnieść zwycięstwo, muszę być trochę bardziej skupiony i bardziej inteligentny. Wszystko, co mogę zrobić, to ciężko trenować, dobrze jeść, wcześnie kłaść się spać, wcześnie wstawać i wykonywać właściwe czynności, a reszta jest w rękach Boga - dodał "Król Cyganów", który już wcześniej zapowiadał, że w rewanżu wejdzie w "niszczycielski tryb", szukając nokautu.