Tyson Fury zdaje się, że już ekspresowo zapomniał, jak blisko był dziejowej kompromitacji w starciu z Francisem Ngannou. Mistrz świata federacji WBC i tak, czy mu się to podoba czy nie, bardzo naruszył swój wizerunek, minimalnie wygrywając z bokserskim debiutantem na ringu w Rijadzie. Tyson Fury w swoim żywiole, ale... wpadł w pułapkę? Siedzący w jednym z pierwszych rzędów Usyk sam nie dowierzał, gdy były mistrz UFC w wadze ciężkiej rzucił na deski olbrzyma z Wielkiej Brytanii. A później do końca, jak równy z równym, walczył o triumf. Sędziowie niejednogłośnie opowiedzieli się za "Królem Cyganów", ale moralnym zwycięzcą i tak został okrzyknięty kameruńsko-francuski zawodnik mieszanych sztuk walki, skazywany przez bokserski światek na zupełnie pożarcie. Dlatego twierdzę, że Fury nad wyraz szybko uporał się z "saudyjskim koszmarem", bo już teraz - z chwilą oficjalnego ogłoszenia terminu walki 17 lutego z Usykiem - ma używanie z Ukraińca. A przecież tym razem zmierzy się z równym sobie czempionem wagi ciężkiej, który w swojej kolekcji ma pozostałe prestiżowe pasy. 35-latek najpewniej wysoko ceni umiejętności najbliższego rywala, ale gdy nadchodzi czas promowania gali, po prostu uwielbia prowokować i wyzywać oponentów. Bez względu na ich klasę sportową, dla niego cel - czyli show - uświęca wszelkie środki. Problem tym razem polega na tym, że Fury trafił na zawodnika, który nie tylko w ringu widział wszystko. Także w życiu zetknął się już z największą sinusoidą emocji, jako człowiek aktywnie zaangażowany w wojnę obronną na Ukrainie, wspierający swoich rodaków, których odwiedzał na froncie. Rosyjska swołocz przeszła już także, wiele miesięcy temu, przez dom Usyka, doszczętnie go plądrując i zostawiając w takim stanie, że można było tylko zapłakać. Takie doświadczenia, a także przebogata kariera bokserska, zahartowały 36-latka na tyle, iż trudno przypuszczać, aby jakakolwiek zagrywka "Króla Cyganów" wyprowadziła go z równowagi. Nie zrobiła tego nawet prowokacja podczas tradycyjnego spojrzenia sobie przez pięściarzy prosto w oczy, gdy Fury w pewnej chwili czołem zaczął napierać na czoło przeciwnika. Czy Fury, nazywający przeciwnika m.in. "kiełbasą", "brzydkim człowieczkiem" i "królikiem" wpadnie w pułapkę i drogo za to zapłaci? Ołeksandr Usyk: Już jestem w jego głowie. Prawdopodobnie śpiewam i tańczę Zdaniem Usyka Anglik może nie zdaje sobie sprawy, ale jego zdaniem już teraz przegrywa mentalne zwarcie. Zaraz po konferencji medialnej telewizja Sky Sports zapytała Ukraińca właśnie o zaistniałą sytuacją oraz "śmieciowe" gadanie pod jego adresem. I wtedy odwrócił sytuację. Na unifikacyjną batalię w królewskiej dywizji, pierwszą od 1999 roku, pełny szacunku do umiejętności Fury'ego Usyk nastawia się na ciężką i wyczerpującą pracę. Również pod względem psychicznym, aby na obozie zawieszać sobie poprzeczkę na maksymalnej wysokości. - Właśnie dlatego nie myślę o Tysonie Furym, bo przede mną wyjątkowo trudny obóz. Nie myślę o walce, myślę o sparingach, które muszę odbyć. A także o pływaniu, bieganiu i wszystkich innych rzeczach, przez które muszę przejść w trakcie przygotowań - wyjaśnił niepokonany mistrz świata.