Można powiedzieć, że wszystko zakończyło się według wielce prawdopodobnego scenariusza, bo większość fachowców, którzy typowali "czasówkę" w wykonaniu Usyka, wskazywała bodaj najczęściej właśnie dziewiątą rundę. Analizując jednak w szczegółach, ten pojedynek miał niemal wszystko, co tak pożądane przez fanów pięściarstwa. Mocne ciosy, znakomitą technikę w wykonaniu Usyka, odgryzającego się i szukającego pojedynczego, potężnego ciosu Duboisa, a także atmosferę jak przystało na globalne święto boksu. Usyk "żołnierzem" w ringu, na trybunach prawdziwa "armia" Wypełnione właściwie po brzegi trybuny Tarczyński Arena we Wrocławiu od początku, gdy tylko anonser zaczął zapowiadać wyjście do ringu obu pięściarzy, wpadły w ekstazę. Brawa i okrzyki były tak donośne, że na płycie stadionu dosłownie czuć było ciarki na skórze. Kapitalnie odśpiewany został zwłaszcza hymn Ukrainy, nic jednak dziwnego, bo znacznie więcej kibiców miał za sobą Usyk, nie tylko wielotysięczną armię swoich rodaków, ale także sprzyjających mu polskich kibiców. Kontrowersje na gali we Wrocławiu. Dubois czuje się oszukany po walce z Usykiem Swoje zrobił też słynny konferansjer Michael Buffer. Jego znany na cały świat okrzyk "Let's get ready to rumble" zupełnie wprawił ludzi w ekstazę. Wraz z początkiem walki bez przerwy niósł się okrzyk "Usyk, Usyk", a także pojawiały się chóralne okrzyki "Ukraina". Dwie pierwsze rundy układały się pod dyktando Usyka, później z większym animuszem zaczął boksować Dubois, aż w piątej rundzie doszło do swoistego trzęsienia. W jednej z akcji pretendent posłał bardzo mocny cios na dół, po którym mistrz świata aż jęknął i osunął się na matę ringu, zwijając się z bólu. Cios został zakwalifikowany jako faul, dlatego Usyk mógł odpoczywać tak długo, ile potrzebował, choć powtórki pokazały, że kwalifikacja wcale nie musiała być taka jednoznaczna. Można było odnieść wrażenie, że prawa ręka Anglika trafiła na wysokości pasa. Boks. W ringu zapanowało istne szaleństwo Niemniej to było kilka minut, które mocno rzutowały na nastroje panujące na trybunach. Najpierw kibice właściwie zamarli, obawiając się tego, co dalej z Usykiem. A gdy ich ulubieniec zaczął sygnalizować, że wkrótce będzie gotowy do kontynuowania pojedynku, niepewność zamieniła się w euforię. W końcu 36-latek wstał, przeżegnał się, wyraźnym gestem rąk jakby zrzucił z siebie cały ból, a fani na nowo go wiwatowali. Dubois zwietrzył szansę, szukał kolejnych cios lokowanych nisko na korpus, ale Usyk udowodnił, dlaczego jest tak wielkim mistrzem. Trudny moment przetrwał i zaczął coraz wyraźniej przeważać, a jego ciosy coraz bardziej robiły wrażenie na Angliku. W końcu w ósmej rundzie po raz pierwszy posłał Dubois na deski, a w kolejnej dopełnił dzieła zniszczenia. Ołeksandr Usyk pokazał we Wrocławiu klasę. Wygrał przez nokaut i obronił pasy Po wszystkim nie tylko na trybunach, ale także w ringu, zapanowało istne szaleństwo. Z głośników zaczęła rozbrzmiewać głośna muzyka, w tym jedna piosenka, którą można było kojarzyć z treningu otwartego. Wtem Usyk, podobnie jak wtedy, w jednej chwili przeszedł do szalonego tańca, jakby wcale nie był po wyczerpującej walce, tylko gdzieś na wakacjach, w pełni wypoczęty, poszedł do dyskoteki. I, niczym zawodowy wodzirej, sprawił, że razem z nim szaleć zaczął cały stadion. Artur Gac z Wrocławia