O walce Fury'ego z Ngannou zostało powiedziane już tak dużo, że chyba każdy kibic sportu, nawet tylko okazjonalnie interesujący się sportami walki, zdążył się już dowiedzieć, co wydarzyło się 28 października tego roku w Rijadzie. Tyson Fury zmiażdżony przez Mateusza Masternaka Tyson Fury, zaliczany do grona jednych z najlepszych pięściarzy w historii wagi ciężkiej, był o krok od niewyobrażalnej kompromitacji w starciu z bokserskim naturszczykiem, byłym mistrzem mieszanych sztuk walki federacji UFC, Francisem Ngannou. Tylko nieliczni dawali wiarę, że Fury'ego czeka wielkie wyzwanie, popierając swoje prognozy między innymi trudnym życiorysem zahartowanego kameruńsko-francuskiego sportowca, który już jako dziecko pracował w kamieniołomie, a później brawurowo, na przepełnionej uchodźcami łódce, przedostał się do Europy. Ngannou pokazał w ringu ogromny charakter, do tego zdążył nabyć niezłe umiejętności i pokazał odporność na ciosy. Sam też udowodnił, że ma czym przyłożył, gdy ku zaskoczeniu wszystkich - w tym oglądającego pojedynek z bliska ringu Ołeksandra Usyka - posłał na deski "Króla Cyganów". Faworyt ostatecznie wygrał po dyskusyjnym werdykcie niejednogłośnym werdyktem trójki sędziów, ale to jedyny pozytyw, jaki może zapamiętać z tamtego wieczoru. Występem Anglika oburzony jest Mateusz Masternak (47-5, 21 KO), nasz czołowy pięściarz kategorii junior ciężkiej, przed którym najważniejszy pojedynek w długiej karierze. Już 10 grudnia na gali w Bournemouth w Anglii "Master" przystąpi do walki o tytuł mistrza świata WBO wagi cruiser z Chrisem Billamem-Smithem (18-1, 12 KO). "Tragedia, tragedia. Jest mi wstyd". Masternak punktuje "Króla Cyganów" Masternak przede wszystkim jest zniesmaczony podejściem Fury'ego, co - biorąc pod uwagę, że jest w tej chwili jednym z najważniejszych ambasadorów boksu - wyrządza tej dyscyplinie sportu dużą, wizerunkową krzywdę. Anglik stracił wszystko w oczach polskiego pięściarza, o czym Masternak mówił w dalszej części rozmowy z ringpolska.pl bez ogródek. - W moich oczach Fury stracił jakikolwiek szacunek. Dla niego liczą się tylko pieniądze, sprzedane pay-per-view. Dlatego mam nadzieję, że Usyk mu wpier***. Za to trzymam kciuki i teraz jeszcze bardziej jestem przekonany, że Fury to przegra. Usyk marzy o tym, by zostać zunifikowanym mistrzem wagi ciężkiej i przejść do historii, a Fury marzy o tym, by napchać kieszenie kasą, a jednak motywacja sportowa zawsze będzie większa niż motywacja finansowa - przekonuje podopieczny trenera Piotra Wilczewskiego.