- Zawodnicy pokroju Władimira Kliczki, Anthony'ego Joshuy, Deontaya Wildera i Josepha Parkera, oni wszyscy są ulepieni pode mnie i zostaliby pokonani. Jak mówił swego czasu Mike Tyson, obecnie nie ma Aleksandra Wielkiego w wadze ciężkiej. To ja jestem Aleksandrem Wielkim - w swoim stylu Tyson Fury skomentował obecną sytuację w królewskiej kategorii. Można nie przepadać za "Królem Cyganów", ale nie ulega wątpliwości, że ewentualny pojedynek z każdym z wymienionych pięściarzy sprzedałby się jak ciepłe bułeczki. Fani boksu zapewne jeszcze trochę poczekają na wymarzoną konfrontację niepokonanych Joshuy z Wilderem. W tej sytuacji nie można wykluczyć, że kolejne wielkie starcie w wadze ciężkiej będzie udziałem Fury'ego. Walka o odzyskanie licencji Olbrzym z Wilmslow czeka na przyznanie bokserskiej licencji po tym, jak w 2016 roku została ona odebrana z powodu wykrycia w organizmie pięściarza środków dopingujących i narkotyków. Do pierwszego zarzutu Fury się nie przyznał, do drugiego już tak. Twierdził, że regularnie brał kokainę i pił alkohol, bo zmagał się z depresją. Z tych powodów odwołano rewanżową walkę z Władimirem Kliczką, która była kilka razy przekładana. - Piłem przez cały tydzień, nie było dnia przerwy. Brałem także kokainę. Przyjmowałem ją w dużych ilościach. Dlaczego miałbym jej nie brać? To nie jest środek dopingujący. Robię co chcę, bo to moje życie. Nie mogę poradzić sobie z depresją, tylko upicie się mi pomaga - mówił w październiku ubiegłego roku. We wrześniu Fury wściekł się na Brytyjską Radę Kontroli Boksu, która przez kilkanaście miesięcy nie podjęła decyzji w sprawie jego potencjalnego powrotu lub zawieszenia. Pięściarz stawił się na przesłuchaniu i wielokrotnie powtarzał, że jest gotowy do dalszej współpracy. Rozgoryczony stwierdził, że nie będzie dłużej czekał na decyzję i definitywnie kończy karierę. Jednak kilka tygodni później zaczął regularnie opowiadać o wielkich pojedynkach, które czekają na kibiców w przypadku jego powrotu na ring. W grudniu odbędzie się ostatnie przesłuchanie przed Brytyjską Radą Kontroli Boksu. Fani boksu, promotorzy i sam Fury mają nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze. Powrót do treningów Fury twierdzi, że teraz wszystko jest już w porządku. Zawodnik miał uporać się ze swoimi demonami, a w ostatnich tygodniach wrócił do treningów. Pierwszy cel - zrzucić zbędne kilogramy. Podczas dwuletniej emerytury 29-letnip pięściarz nie szczędził sobie śmieciowego jedzenia, ulubionych domowych ciast i napojów wysokosłodzonych. Efekt? Prawie 160 kg wagi przy 206 cm wzrostu. To dane z października. Dla porównania w starciu z Kliczką ważył 112 kg. - Nawet ważąc 160 kg i po dwóch latach przerwy i tak pokonałbym Joshuę i Wildera. Zapytajcie Władimira. Załatwiłbym Joshuę dzięki mojej pracy nóg. Nie mógłby mnie trafić - odgrażał się. Fury wrócił do treningów w akademii swojego przyjaciela Ricky'ego Hattona. Ten były mistrz świata m.in. kategorii lekko-półśredniej i półśredniej po zakończeniu kariery również miał problemy z narkotykami. Dziennik "News od the World" potajemnie nagrał pięściarza, gdy wciągał kokainę w hotelowym pokoju. Wybuchł skandal, ale Hatton zgłosił się na odwyk i podobnie jak Fury twierdzi, że jest już "czysty". Teraz koncentruje się na pomocy swojemu koledze po fachu. Na tym nie koniec. Fury podpisał kontrakt ze zrzeszającą głównie brytyjskich pięściarzy grupą menedżerską MTK Global. Wygląda na to, że w życiu i karierze "Króla Cyganów" wszystko powoli wraca na właściwe tory. Wszyscy się boją - Obecnym problemem boksu jest fakt, że pięściarze odmawiają walk, bo boją się porażki. Tak nie powinno być. Powinieneś walczyć, walczyć i jeszcze raz walczyć. Dla wielu z nas to jedyna rzecz, jaką tak naprawdę potrafimy robić - twierdzi kontrowersyjny zawodnik. On sam się nie boi. Jest przekonany, że nawet w przypadku przegranej i tak będzie należał do największych gwiazd boksu. Zresztą jakiej przegranej - Fury zdobędzie każdy tytuł. Wszystkie pasy, które zostały mu odebrane w wyniku dopingowej wpadki - WBO, WBA, IBF i IBO. A później pójdzie jeszcze po Wildera i tytuł federacji WBC. - Chcę znokautować Anthony'ego Joshuę i Deontaya Wildera i mam nadzieję, że po tych pojedynkach zunifikuję tytuły w kategorii ciężkiej - powiedział. O starciu Fury - Joshua marzy promotor drugiego z wymienionych zawodników Eddie Hearn. Pojedynek prawdopodobnie odbyłby się latem na londyńskim Wembley. Jednak najpierw "Gypsy King" musi wrócić na ring. Pierwotnie celuje w kwiecień i wymienia nazwiska kolejnych potencjalnych przeciwników. Wśród nich nie brakuje byłych rywali Artura Szpilki i Mariusza Wacha - Dominika Breazele'a i Jarrella Millera. - Mógłbym się też bić z Parkerem, mocnym Dillianem Whyte'em, Breazelem lub Millerem. Naprawdę jestem otwarty. Każda z tych walk gwarantuje pieniądze. To duże pojedynki. Trzeba tylko do nich doprowadzić - twierdzi Fury. Jednak co się stanie, jeśli zawodnik nie dostanie licencji lub będzie musiał na nią poczekać jeszcze kilka miesięcy? Fury ma już plan B. Pro wrestling alternatywą World Wrestling Entertainment to największa na świcie federacja zajmująca się profesjonalnymi zapasami. Tam wielkie kariery zaczynali m.in. Dwayne "The Rock" Johnson czy Dave "Batista" Bautista - pierwszy jest obecnie jedną z największych gwiazd Hollywood, drugi to ceniony aktor drugoplanowy, przeważnie wcielający się w role czarnych charakterów. WWE to również miejsce, w którym pojawiali się celebryci, aktorzy, muzycy, ale także wielcy sportowcy. Wśród tych ostatnich nie zabrakło Mike'a Tysona, który m.in. w 1998 r. po odgryzieniu kawałka ucha Evanderowi Holyfieldowi stracił bokserską licencję i skorzystał z okazji, by zarobić w pro wrestlingu. "Żelazny" dostał trzy miliony dolarów za odgrywanie roli "specjalnego sędziego" na największej gali w roku - Wrestlemanii XIV. Zresztą kilkanaście lat wcześniej, na pierwszej Wrestlemanii, podobną rolę pełnił sam Muhammad Ali. Obecnie WWE to rozrywkowy i finansowy gigant. Wygadany i czasem nieznośny Fury nie wyklucza, że mógłby się odnaleźć w federacji należącej do 72-letniego Vince’a McMahona i jego rodziny. Byłaby to dla niego całkiem niezła alternatywa, gdyby musiał poczekać z ewentualnym powrotem na bokserski ring. Nie tylko ze względu na pieniądze - Fury mógłby się jeszcze bardziej wypromować na amerykańskim rynku, co pomogłoby w kontekście ewentualnej walki z Wilderem. - Nie wiem czy nie jestem za gruby, ale na pewno rozważyłbym propozycję. WWE, jeśli słuchacie tego podcastu to odezwijcie się do mnie - wypalił. To jeszcze nie wszystko. Fury napisał na Twitterze, że w kwietniu chętnie zmierzyłby się na kolejnej Wrestlemanii z jedną z największych legend i gwiazd WWE, od kilkunastu lat przebywającym na emeryturze Steve’em Austinem. Zapewne w swoim stylu tylko zażartował. Z drugiej strony, Austin w 1998 był główną gwiazdą wspomnianego programu z Mikiem Tysonem. Czas na kolejnego? PO