35-letni mistrz świata federacji WBC miał 17 lutego walczyć z Ołeksandrem Usykiem, posiadaczem pasów WBA, WBO i IBF, w pierwszej unifikacji w wadze ciężkiej od 1999 roku. "Król Cyganów" podczas sparingu doznał jednak kontuzji łuku brwiowego, przez co termin potyczki został przesunięty na 18 maja. To ma być jednak dopiero początek w jego wykonaniu. "Ciągle słyszę od ludzi, że powinienem przejść na emeryturę lub że wkrótce przejdę na emeryturę. Nie przejdę na emeryturę w najbliższym czasie" - zapowiedział Fury na portalu społecznościowym. "Czekają mnie dwie walki z Usykiem o niekwestionowane mistrzostwo wagi ciężkiej" - stwierdził. Po pierwszym pojedynku prawdopodobnie jeszcze przed końcem roku odbyłby się bowiem rewanż. "Potem czeka mnie starcie z Anthonym Joshuą przynajmniej raz, a może dwa, jeśli będzie chciał rewanżu" - dodał. Po pojedynkach z rodakiem Brytyjczyk chciałby znowu zmierzyć się z Francisem Ngannou. Kameruńczyk, były mistrz UFC, był bliski pokonania mistrza świata w swoim debiucie bokserskim. Boks. Tyson Fury zabrał głos "Następnie będą walczył z Ngannou. I to jest dopiero początek" - powiedział "Król Cyganów". W ostatnich kilku latach pięściarz kilkakrotnie szykował się do sportowej emerytury, a potem i tak dochodziło do kolejnego starcia. Brytyjczyk pierwszy raz mistrzem świata został w 2015 roku, zdobywając pasy federacji WBA, WBO i IBF, kiedy niespodziewanie pokonał Ukraińca Władimira Kliczkę. Szybko jednak je stracił, bowiem najpierw nie zgodził się na pojedynek z oficjalnym pretendentem z ramienia IBF Wiaczesławem Głazkowem, a następnie nie przystąpił do rewanżu z Kliczką. Następną szansę na tytuł otrzymał w 2018 roku, kiedy zremisował z Amerykaninem Deontayem Wilderem, dzięki czemu ten pozostał mistrzem federacji WBC. W drugiej ich walce, w 2020 roku, lepszy był już jednak "Król Cyganów". Następnie Fury trzy razy bronił pas, odprawiając kolejno: znowu Wildera oraz rodaków - Dilliana White'a i Dereka Chisorę.