- To przedni koleżka, nieprawdaż?! Były kryminalista, były diler narkotykowy, brutalny przestępca, który obrócił swoje życie i został mistrzem boksu. Czego chcieć więcej! Wielki chłop, z Londynu, artysta nokautu! Nie to co ja, który nigdy nie miał problemów w życiu. To niezbyt dobra historia, co? - retorycznie zapytał 27-latek w wywiadzie udzielonym telewizji BoxNation, która pokaże na Wyspach jego starcie rewanżowe z Władimirem Kliczką (64-4, 53 KO). Do hitowej walki dojdzie 9 lipca w Manchesterze, rodzinnym mieście Brytyjczyka. Za pierwszym razem pięściarze zmierzyli się w Dusseldorfie i Fury podkreśla, że choć raz na terenie wroga udało mu się wygrać, nie zamierzał tam wracać. - Powtarzam, żeby nie kusić losu. Jak raz ci się udało, to już więcej nie próbuj. To jak z napadem na bank. Jeśli ci się upiekło, nie wracaj tam na drugi dzień - skomentował. Występ przed własną publicznością może się wiązać z dużą presją, ale mistrz świata emanuje spokojem. - Nie będę odczuwać presji, bo to tylko mecz bokserski. Gdybym miał ją odczuwać, prędzej poczułbym w obecności 50 tysięcy Niemców w Dusseldorfie. Na pewno więc nie będzie presji przed 20 tysiącami Brytyjczyków - powiedział. Nadmienił, że Kliczko będzie go musiał znokautować, żeby wygrać - i dodał, że bynajmniej nie będzie rozpaczać, jeśli "Dr Stalowy Młot" tego dokona. - Jak przegram dziesięć kolejnych walk, to co z tego? W ogóle mnie to nie obchodzi. Zrobiłem już to, co musiałem. Nie interesuje mnie już, czy wygram, zremisuję czy przegram - stwierdził.