- Prawda jest taka, że jeden dobry ciężki zmiótłby całą naszą dywizję. Wszyscy jesteśmy bezużyteczni. Cała ta era jest gówno warta. Ciężcy z lat 70. i początku 80. wszystkich nas by zniszczyli - powiedział Fury. - Riddick Bowe byłby dla mnie za dobry. Lennox Lewis by mnie zgniótł. Mam szczęście, że walczę akurat w takich czasach. Nie zrozumcie mnie źle, wyszedłbym do każdego z tych mistrzów, ale jak długo bym wytrzymał? Weźcie kogokolwiek z czołowej dzisiaj dziesiątki wagi ciężkiej, jaka by to nie była federacja, wszyscy ci zawodnicy są gówno warci. Pokonałem większość z nich. Co wam to mówi o wadze ciężkiej, skoro gruby cygan wszystkich niszczy? - powiedział 26-latek w rozmowie z "The Independent". Brytyjczyk nie miał najwyraźniej dobrego dnia, bo cały wywiad był utrzymany w ponurym tonie - nie tylko na polu bokserskim. - Jestem złym człowiekiem, bardzo złym. Pójdę prosto do piekła. Mam bilet w jedną stronę, niestety, nic tego nie zmieni - powiedział Fury. - Próbowałem iść z Bogiem. Próbuję pisać na Twitterze o pozytywnych rzeczach. W złu nie ma jednak wiele dobroci, prawda? Sam brud. To wszystko pochodzi od diabła. Pojawiają się pokusy i zło zwyciężą nad dobrem. Wierzę jednak w Boga. Co nam pozostaje bez niego? Wszystkie pieniądze, kobiety i narkotyki - to nie uszczęśliwia. Każdego dnia walczę z samym sobą - odkrył stan swojej duszy bokser. - Moi ringowi rywale to nic - to tylko bokserzy z założonymi rękawicami. Ja codziennie prowadzę walkę dobra ze złem. Jestem takim człowiekiem, który może mieć dobry humor, ale za chwilę wszystko się zmienia i przestaje mi zależeć na życiu. Czasami się budzę i myślę: po co ja wstaję? Albo przechodzę przez ulicę i zastanawiam się: dlaczego po prostu nie przejedzie mnie autobus? Dużo myślę o sensie tego wszystkiego. Dlaczego żyjemy, dlaczego chodzimy spać i się budzimy? Jestem tylko człowiekiem, grzesznikiem. Nie jestem godzien łaski Boga - powiedział. Fury wróci między liny w sobotę na gali w Londynie. Jego rywalem będzie Christian Hammer (17-3, 10 KO).