Ponad trzy dekady czekaliśmy na medal reprezentantów Polski w boksie olimpijskim. Tę niechlubną serię przerwała w Paryżu Julia Szeremeta. Młoda 20-letnia pięściarka sprawiła ogromną niespodziankę, wygrywając cztery pojedynki. Biało-Czerwona znalazła się w wielkim finale, gdzie naprzeciwko stanęła faworyzowana i wielce utytułowana Lin Yu-Ting. Wyzwanie okazało się jednak za mocne. Już w pierwszej rundzie Tajwanka pokazała ogromny kunszt bokserski, eliminując wszystkie aspekty naszej zawodniczki. Sędziowie nie mieli wątpliwości, komu przyznać pierwsze starcie. Wszystkich pięciu arbitrów wskazało na 28-latkę z Nowe Tajpej. Znamy karty punktowe z finału Szeremety. Teraz wszystko stało się jasne Trener Szeremety Tomasz Dylak żywo reagował przez cały turniej na każdą akcję swojej podopiecznej. Transmisja telewizyjna wyłapała, jak brzmiały wskazówki w przerwach pomiędzy rundami finałowej batalii. Niestety w drugim starciu obraz walki nie zmienił się. Yu-Ting cały czas wyprzedzała Szeremetę o ułamki sekund, nie dając się rozkręcić Biało-Czerwonej. Agresja i presja 20-latki pozwalała na pojedyncze trafione ciosy. Dobrze dysponowana reprezentantka południowo-wschodniej części Azji dobrze pracowała na biegu wstecznym i częściej trafiała polską pięściarkę. - Dajcie mi przetrzeć nos - powiedziała Julia Szeremeta przed trzecią rundą do swojego narożnika. To efekt morderczych ciosów prostych oponentki. Podczas trzeciej odsłony widać było na twarzy chełmianki plamę krwi. - Przegrana 5-0? - upewnił się z kolei po drugiej rundzie polski trener. Wiedział, że tylko knockdown, nokaut lub faule rywalki mogą uratować starcie. Zareagował na to jednym słowem: Wojna. Nie można było odmówić Julii Szeremecie serca do walki. Do ostatnich sekund starała się zagrozić przeciwniczce, w pewnym momencie trafiła nawet obszernym sierpem, który naruszył Tajwankę. Ostatecznie rywalka zadała więcej celnych ciosów i z chłodną głową doprowadziła do ostatniej syreny. Werdykt pojedynku był jednomyślny, każdy sędzia przyznał Yu-Ting wszystkie trzy odsłony.