Trener Szeremety tymi słowami chciał zmienić przebieg walki. Postawił na jedną kartę
Srebrna medalistka igrzysk olimpijskich w Paryżu 2024 Julia Szeremeta może hucznie świętować. Mimo porażki w finale z Lin Yu-Ting wynik polskiej pięściarki jest wielkim sukcesem. Po czterech zwycięstwach przyszedł czas zmierzyć się z utytułowaną Tajwanką. Niestety w każdej rundzie 28-latka okazała się lepsza. Trener Biało-Czerwonej Tomasz Dylak swoimi wskazówkami starał się odwrócić losy starcia. Po drugiej odsłonie postawił na jedną kartę. Wiemy, jak brzmiały słowa szkoleniowca.

Ponad trzy dekady czekaliśmy na medal reprezentantów Polski w boksie olimpijskim. Tę niechlubną serię przerwała w Paryżu Julia Szeremeta. Młoda 20-letnia pięściarka sprawiła ogromną niespodziankę, wygrywając cztery pojedynki. Biało-Czerwona znalazła się w wielkim finale, gdzie naprzeciwko stanęła faworyzowana i wielce utytułowana Lin Yu-Ting.
Wyzwanie okazało się jednak za mocne. Już w pierwszej rundzie Tajwanka pokazała ogromny kunszt bokserski, eliminując wszystkie aspekty naszej zawodniczki. Sędziowie nie mieli wątpliwości, komu przyznać pierwsze starcie. Wszystkich pięciu arbitrów wskazało na 28-latkę z Nowe Tajpej.
Trener Szeremety Tomasz Dylak żywo reagował przez cały turniej na każdą akcję swojej podopiecznej. Transmisja telewizyjna wyłapała, jak brzmiały wskazówki w przerwach pomiędzy rundami finałowej batalii.
Nie ma co tyłu, cały czas idziemy do przodu. Przegraliśmy trzy razy, szłaś cały czas w linii prostej.
Niestety w drugim starciu obraz walki nie zmienił się. Yu-Ting cały czas wyprzedzała Szeremetę o ułamki sekund, nie dając się rozkręcić Biało-Czerwonej. Agresja i presja 20-latki pozwalała na pojedyncze trafione ciosy. Dobrze dysponowana reprezentantka południowo-wschodniej części Azji dobrze pracowała na biegu wstecznym i częściej trafiała polską pięściarkę.
- Dajcie mi przetrzeć nos - powiedziała Julia Szeremeta przed trzecią rundą do swojego narożnika. To efekt morderczych ciosów prostych oponentki. Podczas trzeciej odsłony widać było na twarzy chełmianki plamę krwi.
- Przegrana 5-0? - upewnił się z kolei po drugiej rundzie polski trener. Wiedział, że tylko knockdown, nokaut lub faule rywalki mogą uratować starcie. Zareagował na to jednym słowem: Wojna.
Nie można było odmówić Julii Szeremecie serca do walki. Do ostatnich sekund starała się zagrozić przeciwniczce, w pewnym momencie trafiła nawet obszernym sierpem, który naruszył Tajwankę. Ostatecznie rywalka zadała więcej celnych ciosów i z chłodną głową doprowadziła do ostatniej syreny. Werdykt pojedynku był jednomyślny, każdy sędzia przyznał Yu-Ting wszystkie trzy odsłony.










