Do akcji powrócił odbudowujący się Fiodor Czerkaszyn, który niedawno wrócił na zwycięskie tory. Polak podczas gali we Wrocławiu w sierpniu ubiegłego roku niespodziewanie przegrał z Anauelem Ngamissengue przez niejednogłośną decyzję sędziów. Bokser z polskim obywatelstwem występował wówczas na jednej karcie z mistrzem świata wagi ciężkiej Ołeksandrem Usykiem. Rywalem pochodzącego z Ukrainy pięściarza był doświadczony Jorge Cota, bardzo doświadczony Meksykanin, który w przeszłości mierzył się z wieloma solidnymi wojownikami. Mimo to w roli faworyta zdecydowanie wskazywany był Fiodor Czerkaszyn. "Diablo" Włodarczyk wchodzi w świat freak-fightów. I ogłasza ws. dopingu. "Nie ma prawa nazywać siebie sportowcem" Reprezentant grupy Knockout Promotions zaczął bój bardzo spokojnie, ale z każdą kolejną rundą mocno się rozkręcał. W ruchach reprezentującego Polskę pięściarza widać było duży luz, wiele razy czysto trafił Cotę. Starcie było w pełni kontrolowane przez Czerkaszyna, często spychał oponenta na liny, obijając przy tym głowę i tułów. Do tego wszystkiego cały czas zmieniał pozycję z praworęcznej na mańkuta i odwrotnie, co ewidentnie przeszkadzało rywalowi w rozczytaniu zamiarów Polaka. W pewnym momencie trener zawodnika z Ameryki Północnej stwierdził, że "obijanie" jego podopiecznego nie ma najmniejszego sensu i rzucił ręcznik na ring. Fiodor Czerkaszyn tym samym zaliczył 24. zawodowe zwycięstwo i 15. przed czasem. Gala w Rzeszowie zaczęła się od pierwszego nokautu w zawodowej karierze Kamila Ślendaka (2-1, 1 KO). Zawodnik okazał się pierwszym pogromcą Daniela Płonki (1-1, 1 KO). Chwilę później do ringu weszli Tobiasz Zarzeczny (6-0, 2 KO) i Daniel Przewieślik (3-14-2, 3 KO). Zwycięstwo zaliczył pierwszy z wymienionych, który ostatecznie jednogłośnie wypunktował oponenta. Dobry i agresywny boks pokazał Jan Czerklewicz (13-1, 3 KO), który pokonał twardego Paula Valenzuela (28-12, 18 KO). Wydarzenia dobrze na pewno nie będzie wspominał Łukasz Pławecki (7-2-2, 4 KO), Biało-Czerwony został brutalnie znokautowany przez Ihosvany'ego Garcię (13-0, 10 KO), który w drugiej rundzie potężnym ciosem posłał Polaka na deski. Pławecki po długiej wymianie wylądował poza linami.