"Pracowaliśmy nad tym sześć tygodni, a on nie zrobił nic z tej pracy i naszych założeń. Adam robił za to, co wiedzieliśmy już dużo wcześniej, czyli poszedł pressingiem i wyprowadzał dużo ciosów. My mieliśmy go stopować podwójnym bądź potrójnym prawym prostym i pracować na środku ringu. Artur dużo się ruszał, ale nie wyprowadzał ciosów. Kiedy tylko uderzył, to trafiał, problem w tym, że uderzał bardzo rzadko. Za dużo był przy linach, a gdy dostał jakiś cios, zupełnie niepotrzebnie opuszczał ręce, żeby na siłę udowodnić, że nie został zraniony. Tłumaczyłem mu, że to jest głupie i nie ma to sensu, ale robił to na okrągło. Artur bardzo ciężko pracuje na treningach, dlatego tym trudniej mi pojąć to, co się stało w ringu" - nie ukrywa szkoleniowiec "Szpili"."Być może to nadal efekt nokautu z rąk Deontaya Wildera? Naprawdę nie wiem. Ale na sali treningowej wszystko wyglądało dobrze. Na sparingu przyjął kilka mocnych uderzeń i nie zrobiły one na nim większego wrażenia. Artur sam musi określić, co teraz naprawdę chce robić. Od początku mu powtarzałem, że to może być trudna walka i musi być dobrze przygotowany. Przeciwko takim zawodnikom jak Kownacki nie można popełniać błędów. Wynik walki na pewno jest dla wielu zaskoczeniem. Kownacki potrafi przyjąć mocne uderzenie i odpowiedzieć całą serią swoich ciosów. Artur ma wielkie doświadczenie z ringów amatorskich, w zawodowstwie również walczył z dobrymi rywalami i nie mogę pojąć, jak mógł dawać się łapać przy linach tak często. W pierwszych dwóch rundach odpowiadał jeszcze dobrym hakiem, ale w trzeciej i czwartej po prostu już stał w miejscu i przyjmował ciosy. Nie mogę naprawdę zrozumieć, jak można ciężko nad czymś pracować, a potem nic z tego nie zrobić w ringu" - dodał sfrustrowany Shields.