Andrzej Gmitruk zmarł nad ranem w domu w Hipolitowie na Mazowszu. Okoliczności jego śmierci są zagadkowe. "Zgon raczej nie ma związku z pożarem" Straż pożarna nad ranem otrzymała informację o pożarze domu jednorodzinnego. Jak nieoficjalnie ustalił reporter RMF FM Krzysztof Zasada, gdy straż pożarna przyjechała na miejsce, płonął drewniany taras i stół ogrodowy. W kuchni, oddalonej o kilka metrów od ognia, pogotowie ratunkowe udzielało pomocy Gmitrukowi. W tym czasie cztery zastępy straży ugasiły płomienie. - Uległ spaleniu, nadpaleniu plastikowy stolik. Natomiast śledczy i technik, którzy byli na miejscu, na tę chwilę nie wskazali przyczyny zgonu. Jednak wstępnie możemy przekazać, że raczej nie ma ona związku z pożarem - mówi Marcin Zagórski oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Mińsku Mazowieckim. Informację o śmierci Gmitruka jako pierwszy opublikował na Twitterze kibic bokserski Karol Mielcarek. Nie mógł w nią uwierzyć sam Szpilka, ale potwierdził, że nie może się dodzwonić do swego trenera. Andrzej Gmitruk, najsłynniejszy trener boksu w Polsce, poniósł śmierć na miejscu, w pożarze domu w Długiej Kościelnej, pod Sulejówkiem. Tamtejsza OSP interweniowała o godz. 4 nad ranem. - Cała akcja ratunkowa trwała trzy godziny, ale nie był to wielki pożar - usłyszeliśmy od strażaka biorącego udział w akcji.Słynny trener miał 67 lat (urodził się 14 lipca 1951 r.). szybko zaczął robić karierę w Polskim Związku Bokserskim, gdzie prowadził kadrę juniorów, skąd przeniósł się do Legii Warszawa, która pod jego skrzydłami wywalczyła pięciokrotnie mistrzostwo Polski. Andrzej Gmitruk prowadził właściwie wszystkich liczących się polskich pięściarzy. Od Andrzeja Gołoty, przez Tomasza Adamka, Henryka Petricha, Dariusza Kosedowskiego, Krzysztofa Kosedowskiego, Mariusza Masternaka, a ostatnio także Izu Ugonoha. Izu czekał dziś na trening z Andrzejem Gmitrukiem, zaplanowany na godz. 11. - 24 lata temu Andrzej przyszedł do mnie, do Canalu+ z młodym bokserem i mówi: "Janusz, podpiszmy kontrakt na walki, ten chłopak podbije świat". Tym bokserem był Tomasz Adamek. Wielka szkoda Andrzeja, był wspaniałym trenerem i człowiekiem - powiedział Interii Janusz Basałaj, dyrektor komunikacji i mediów w PZPN-ie, który przed laty kierował redakcją Canal+Sport.- Poznałem go ponad 40 lat temu. Z moich informacji wynika, że w momencie przyjazdu straży Andrzej już nie żył i leżał w karetce, więc prawdopodobnie doszło do zaczadzenia - powiedział na antenie Polsatu News bokserski ekspert Janusz Pindera. Sukcesy trenerskie na IO w Seulu Zasłużony i ceniony trener ostatnio prowadził Szpilkę, Ugonoha i Macieja Sulęckiego.Gmitruk miał żonę i córkę, które w momencie tragedii przebywały poza domem. Mieszkał w miejscowości Hipolitów, w gminie Halinów, leżącej 25 km na wschód od Warszawy. Andrzej Gmitruk miał za sobą także krótką karierę bokserską, był zawodnikiem Polonii Warszawa. Szybko jednak zajął się trenerką. Już w 1975 r. na ME w Katowicach prowadził statystyki wyprowadzanych ciosów, na zlecenie katowickiej AWF. Następnie trafił do sztabu kadry Polski i współpracował m.in. ze złotym medalistą IO w Montrealu Jerzym Rybickim, a także z Henrykiem Średnickim, mistrzem świata z 1978 r. Gmitruk trenował też naszą kadrę podczas IO w Seulu (1988 r.), gdzie Jan Dydak, Andrzej Gołota i Jan Zarenkiewicz zdobyli brązowe medale.Później pan Andrzej wyjechał do Norwegii, a po powrocie zajął się boksem zawodowym. Tragedia rodzinna i niespodziewane rozstanie z Adamkiem To on wykreował wielkiego Tomasza Adamka, doprowadził "Górala" do największych sukcesów. Para rozstała się na początku 2010 r., gdy Gmitruk miał kłopoty z sercem i nie był w stanie lecieć do USA na walkę z Joelem Estradą.Zdrowia Gmitruka nie poprawiła też zapewne tragedia rodzinna, jaką była śmierć jego syna. O tej sytuacji niewiele wiadomo, gdyż trener strzegł swojej prywatności.Wedle stacji Polsat News, wczoraj upłynęła rocznica śmierci syna Andrzeja Gmitruka i z tej okazji trener miał zapalić świeczkę na tarasie, która spowodowała pożar tarasu i plastikowego stołu. Sam dom pozostał nienaruszony. W maju 2016 r. nosił się z zamiarem wystartowania na stanowisko prezesa Polskiego Związku Bokserskiego. - Powalczymy o przyszłość dyscypliny, którą kocham. Nie pozwolę jej zaorać - planował, ale ostatecznie zmienił zdanie i prezesem został Leszek Piotrowski. MB, AG