W poniedziałek okazało się, że Haye nie może zawalczyć, ponieważ ma problem z ramieniem. Dwukrotny mistrz świata będzie musiał przejść operację i do zdrowia powinien wrócić między marcem a majem przyszłego roku. Bellew wątpi jednak już teraz, czy jego rywal będzie zdrowy właśnie wtedy i nie ma zamiaru do tego momentu nic nie robić. Przyznał, że najbardziej chciałby walczyć na początku przyszłego roku. - Idealnym rozwiązaniem dla mnie byłby jakiś pojedynek przed tym z Haye'em. Nie chcę zardzewieć. Chcę zostać w formie. Przez całą karierę byłem zawodnikiem, który nie miał dużych przerw. Nie mam zamiaru, aby teraz tak się stało. Gdybym miał walczyć z Davidem w marcu albo później, to byłbym bez pojedynku przez rok. To nie jest dla mnie dobre. To jest moja praca, mam rodzinę do wykarmienia - stwierdził Bellew. - Być może David zdecyduje się na walkę na przetarcie i ja zrobię to samo. Być może w końcu uda nam się znów spotkać w ringu. Chcę się zmierzyć z Haye'em i wysłać go na emeryturę. Zawsze byłem zawodnikiem, który nie był stawiany w roli faworyta. Ludzie mówili, że jestem szalony przed pierwszą walką. I proszę, co się stało? Pokonałem go - dodał 34-letni pięściarz. Bellew miał nadzieję, że 17 grudnia spotka się z mistrzem świata federacji WBO, a więc Josephem Parkerem. Nowozelandczyk powiedział, że nie będzie gotowy, aby wrócić na ring po zaledwie czterech tygodniach przygotowań. Srogi