- Każdy może sobie zrobić testy, jeśli będzie życzenie dwóch obozów, by odebrać zawodnikom pieniądze z gaży - powiedział Mateusz Borek, promotor widowiska bokserskiego pod hasłem "Nowe rozdanie", które odbędzie się 24 czerwca w trójmiejskiej Ergo Arenie. W świecie boksu, gdy mowa o pojedynkach najwyższych rangą i pomiędzy pięściarzami notowanymi w pierwszej "15" wiodących federacji, testy antydopingowe powoli stają się normą. Co innego na naszym, krajowym podwórku, gdzie stawka większości walk nie obliguje organizatorów do weryfikowania "czystości" zawodników. Oficjalnie pada argument, że taka decyzja pociągałaby za sobą dodatkowe koszty. Podczas najbliższej gali PBN VII "Nowe rozdanie" organizator też nie przewidział oddzielnej puli pieniędzy, by wszystkich uczestników poddać badaniom na obecność zakazanych substancji. Taka konieczność, z racji rangi pojedynku, ma dotyczyć tylko aktualnej mistrzyni Europy Ewy Brodnickiej, która do walki w Ergo Arenie może przystąpić jako nowo kreowana mistrzyni świata, o ile zwycięży 13 maja w Częstochowie. O tym, że warto sprawdzać czystość pięściarzy, organizatorzy Polsat Boxing Night przekonali się już w 2014 roku, gdy po gali w Krakowie wpadł owiany złą sławą ex-pięściarz Dawid "Cygan" Kostecki. W organizmie rzeszowianina, który obecnie czeka na wyrok, będąc oskarżonym w śledztwie dotyczącym zorganizowanej grupy przestępczej, wykryto m.in. hormon... kobiecy. Kostecki został zawieszony na dwa lata przez komisję dyscyplinarno-odwoławczą Polskiego Wydziału Boksu Zawodowego. - Ponieważ z wyjątkiem walki Ewy Brodnickiej, gdzie testy będą obowiązkowe, nie będzie tu żadnego pojedynku o pas, poinformowałem każdego promotora, że może sobie zrobić testy antydopingowe, jeśli będzie życzenie dwóch obozów, żeby odebrać zawodnikom pieniądze z gaży i zgodzą się obie strony. Bardzo proszę, jako promotor tej imprezy, bo ja spajam tę imprezę, a nie jestem promotorem poszczególnych zawodników. Nie mam absolutnie nic przeciwko - powiedział dziennikarz sportowy Mateusz Borek, który debiutuje w roli organizatora i właśnie promotora pod banderą założonej przez siebie firmy MB Promotions. Analogiczna sytuacja będzie dotyczyła bohaterów walki wieczoru, czyli "Górala" Adamka i Australijczyka Haumono. - Jeśli pan Haumono będzie chciał testy, będą testy. Jeśli pan Adamek będzie chciał, żeby przebadać pana Haumono, będą testowani. To samo może się zdarzyć z każdym innym zawodnikiem - dodał Borek. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że "Góral" rzucił na siebie cień podejrzeń podczas tej samej gali, na której wpadł "Cygan" Kostecki. Wówczas Adamek przegrał na punkty z Arturem Szpilką, a wynik jego badania, w literalnym ujęciu, został nazwany "podejrzanym analitycznie". - Zawirowanie wzięło się stąd, że promotor gali błędnie ocenił wynik, który otrzymał z laboratorium. Inna sprawa, że wynik analityczny pana Adamka istotnie był nietypowy, ale to nie oznaczało, że stosował on doping. Podwyższone były pewne wskaźniki (poziom boldenonu - przyp. red.), lecz nie przekroczone, co w konsekwencji nie stanowiło podstaw do wszczynania jakichkolwiek czynność dyscyplinarnych wobec zawodnika - przypomniał w rozmowie z Interią Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Emocje i dodatkowe pytania podsycał fakt, że wyniki badań zostały ogłoszone z ogromnym poślizgiem, dopiero cztery miesiące po gali. Jak tłumaczono, zawiodła komunikacja na linii organizator gali - laboratorium. Wracając do Adamka, zdaniem dyrektora komisji, mimo że wynik badania z formalnego punktu widzenia był negatywny, to należałoby monitorować legendarnego pięściarza. - Ten wynik świadczył o tym, że powinniśmy się bardziej wnikliwie przyglądać zawodnikowi, ale w boksie zawodowym, jako komisja, nie za bardzo mamy taką możliwość - rozkłada ręce Rynkowski. Udało nam się ustalić, jakie są koszty przeprowadzenia badań antydopingowych. - Standardowe badanie antydopingowe, w przypadku uczestników jednej walki, to koszt oscylujący między 2-3 tys. złotych. Ranga pojedynku nie ma tu absolutnie żadnego znaczenia. Ta cena zawiera standardowe minimum, ale pozwala wykryć bardzo szerokie spektrum substancji zabronionych, czyli steroidy anaboliczno-androgenne, stymulanty i narkotyki - wylicza dyrektor Rynkowski. - Takie koszty, w skali organizacji tego typu gali, jak ta w Ergo Arenie, są znikome. Natomiast na razie nic mi nie wiadomo, by przedstawiciele zawodników wystąpili z wolą pobrania próbek - zdradza przedstawiciel komisji. Istnieje także możliwość przeprowadzenia dodatkowych analiz laboratoryjnych na wykrycie małych peptydów oraz pobrania krwi w celu ukierunkowania analizy na rozpoznanie hormonu wzrostu. - Wówczas koszty za jedną próbkę mogą wzrosnąć nawet do 4 tys. złotych - uzupełnia dyrektor Rynkowski. Warto zadać sobie pytanie, czy organizatorzy tak dużej gali, z 15 tysiącami biletów w hali i transmisji w systemie pay-per-view (koszt dostępu 40 zł), powinni znaleźć środki na badania antydopingowe, czy też nie. Artur Gac