"Styczeń minął szybko, choć nie bez echa w mediach. Wybrałem się tradycyjnie do Lake Placid, by zjeżdżać na nartach i odpocząć od boksu" - rozpoczął swój wpis Adamek."Trasy to 7,5 kilometra zjazdu, a udawało mi się w ciągu jednego dnia zjechać po 20 razy. Taka ilość kilometrów w nogach to świetny trening wytrzymałościowy, a szczególnie dla nóg. To jednak się nie liczy dla postronnego fana boksu. Ważne było to, co przez tydzień można było przeczytać, zobaczyć, czy usłyszeć w mediach. Totalna jazda mediów po bandzie. Adamek pijany, rozbija doszczętnie samochód, pójdzie na rok do więzienia. Z małej kolizji drogowej, zwykłego poślizgu w górskiej miejscowości, zrobiono megasensację" - kontynuuje "Góral". "Nie mogło być inaczej. Media na co dzień czyhają na sensację. Wystarczy jeden drobny sygnał, a informacyjna kula śniegowa zaczyna się toczyć. Przedruk informacji, dodany własny komentarz wzięty z kosmosu i rywalizacja dziennikarzy, kto napisze dosadniej. Tak było i tym razem. A teraz fakty. W wyniku poślizgu, na śliskiej jezdni, przy skrzyżowaniu ulic, wjechałem bokiem na dwa zaparkowane auta. Nikt nie został ranny w trakcie tej kolizji. To nie był wypadek drogowy z udziałem osób trzecich, co ma szczególne znaczenie przy ocenie zdarzenia. Miało to też duży wpływ na przebieg postępowania wyjaśniającego, jakie prowadziła policja. W dniu 14 lutego dowiem się, jakiego rodzaju sankcje zostaną podjęte w stosunku do mojej osoby, za to wykroczenie drogowe. Sam do czasu zakończenia postępowania nie mogłem zabierać głosu w tej sprawie" - tłumaczył polski bokser. Do zdarzenia doszło 13 stycznia w Lake Placid. Adamek został odwieziony do szpitala, a po zbadaniu zatrzymano go w areszcie. Polak wyszedł na wolność dopiero po wpłaceniu kaucji w wysokości tysiąca dolarów. Policjanci podejrzewają, że Adamek był pod wpływem alkoholu. Pięściarz odmówił poddania się badaniu na obecność alkoholu we krwi i na swym blogu "Góral" nie wyjaśnia, dlaczego tak zrobił. "Jeśli ktoś zostaje aresztowany w stanie Nowy Jork za jazdę pod wpływem alkoholu, to znaczy, że mamy wystarczające dowody na to, żeby stwierdzić, że był pijany" - mówił w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim sierżant policji z Lake Placid Charles Dobson.