Interia: Czuje pan, że sportowo może się jeszcze rozwinąć pod skrzydłami nowego trenera Gusa Currena? Tomasz Adamek, pięściarz wagi ciężkiej: - Na pewno, przecież to był pierwszy obóz. Przez dwa-trzy tygodnie się adaptowałem, mimo że nadal pracowałem według amerykańskiego stylu. Z drugiej strony nowy trener wprowadził trochę korekt, między innymi zmianę ustawienia. Sporo tego było, ale do odważnych świat należy i poradziliśmy sobie. Lewa ręka też poszła w górę? - No tak, Gus tego pilnuje. Miałem się na baczności i praktycznie nie przyjąłem żadnych czystych ciosów. Nie żałuje pan, że do zmiany trenera nie doszło wcześniej? - Słuchajcie... Tam, w górze, wszystko jest napisane. Ja jestem tylko człowiekiem. Dzisiaj możemy gdybać i mówić, że mogłem być trzykrotnym mistrzem świata, ale zawaliłem i nie byłem. Czas pokaże, co będzie działo się dalej. Mateusz Borek, organizator i promotor gali w Ergo Arenie, powiedział, że ma dla pana propozycję dużej, zagranicznej walki. Pan wie, o co chodzi? - Coś tam wiem, ale to Mateusz chce robić promocję, więc ja mu to zostawiam. Niech dogra wszystko, wtedy ja porozmawiam z małżonką i znów przylecę. Jak duża jest to walka i w jakim kraju miałaby się odbyć? - Mały Adamek, duża walka (śmiech). W Europie? - Nie ciągnijcie za język, bo się zdenerwuję. Zobaczycie niebawem. W każdym razie Wyspy Brytyjskie pan lubi? - Przecież tam już walczyłem. Jestem gotowy boksować wszędzie. Jeśli tylko będą zgadzały się dudki, to jedziemy (śmiech). A chciałby pan pomścić Haumono, który przegrał z mistrzem świata federacji WBO Josephem Parkerem? - To jest tylko gdybanie. Możemy układać piękne opowieści, ale czas pokaże, co się wydarzy. Teraz Mateusz będzie robił, co w jego mocny, bo przecież bawi się w promotorkę. Niedługo wszystko się wyjawi. Teraz chcę nacieszyć się rodziną, bo nie byłem w domu przez dziewięć tygodni i ukochać swoją żonę oraz córki. Ile potrzebuje pan przerwy? - Ja mogę wrócić już jutro, po sumie. A mówiąc serio, przede mną troszkę odpoczynku i myślę, że po wakacjach będę gotowy na ciężką walkę. Jedna rzecz się zmieniła. Kiedyś wyprzedawał pan hale do ostatniego miejsca, natomiast w Ergo Arenie sporo miejsc świeciło pustkami. Z czego to wynika? - Ja proponowałem walkę w naszych stronach, w Gdańsku walczyłem po raz pierwszy, ale jest jak jest. Pewnie będzie trochę sprzedanego pay-per-view, tak myślę, bo kibice mieli daleko, by przyjechać nad morze. Ode mnie do areny dotarła też tylko połowa rodziny, bo nie wszyscy byli w stanie się wybrać. Niestety, każdy umie liczyć pieniądze, ale wybór miejsc gal nie należy do mnie. Najważniejsze, że jest wygrana i kibice następnym razem przyjdą, bo powiedzą, że Adamek jeszcze się nie skończył. To znaczy, że "Góral" z Gilowic chciał walczyć w Tauron Arenie Kraków? - Ale powtarzam: ja tylko walczę, to kwestia promotora. Mówi pan, że chciałby zdobyć trzecią koronę w boksie zawodowym. Widzi się pan w walce o mistrzostwo świata wagi ciężkiej z którymś z obecnych mistrzów? - Na pewno z każdym można zawalczyć, jest przecież Parker, ale najpierw oczywiście potrzebuję dobrego pojedynku. Nie jestem zawodnikiem, który dorasta, tylko mam wielki staż. Przede mną dalsze treningi z nowym szkoleniowcem, pewnie wyjazd do niego na Florydę i będziemy pracować. Myślę, że Mateusz niebawem przekaże informacje. Rozmawiał i notował Artur Gac