Ponad miesiąc temu "Biało-Czerwoni" uczestniczyli w europejskim turnieju kwalifikacyjnym w Londynie. Z powodu rozprzestrzeniającego się koronawirusa zawody przerwano po trzech dniach. Na razie nie wiadomo, kiedy zostaną wznowione. "Spoglądam w kalendarz międzynarodowej federacji AIBA, czekam na decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Spodziewam się, że londyński turniej mógłby zostać wznowiony jesienią, a raczej już w 2021 roku, skoro igrzyska zostały przełożone o 12 miesięcy. Mimo obecnej bardzo ciężkiej sytuacji na całym świecie, dla nas to może być dobra decyzja. Jestem przekonany, że będziemy mocniejsi niż dziś“ - stwierdził Juszczenko. Podczas brytyjskich zawodów zwycięstwa odnieśli Damian Durkacz (63 kg, walkowerem) i Mateusz Masternak (91 kg), z kolei pierwszej walki nie doczekał się Adam Kulik (+91 kg). Pozostali Polacy przegrali pojedynki. "Mateusz Masternak wygrał zdecydowanie, ale cały czas za mało zadaje ciosów. Musi boksować nie jak zawodowiec, tylko olimpijczyk. Szkoda mi tych chłopaków, którzy ponieśli porażkę, ale nie wszystko stracone. W nowej wadze Mateusz Polski (69 kg) nie poradził sobie pod względem psychologicznym. Stać go na dużo więcej. Jadąc do Anglii mocno wierzyłem też m.in. w Sebastiana Wiktorzaka (81 kg). Szkoda, że już w pierwszej rundzie doznał kontuzji (rozcięcie na czole - PAP), bo wyraźnie prowadził na punkty. Zresztą powiedziałem mu, że musi pójść na całość, zaakcentować przewagę w drugiej, a potem dotrwać do końca z urazem. Niestety, walka została przerwana na wniosek lekarza“ - dodał szkoleniowiec kadry "Biało-Czerwonych". Po powrocie z kwalifikacji olimpijskich okazało się, że część ekipy chorwackiej i tureckiej została zarażona koronawirusem. Wszyscy członkowie polskiej reprezentacji - łącznie około 20 osób - poddało się w kraju dwutygodniowej kwarantannie, ale nikt nie miał objawów choroby. "Ważne, że wszyscy wrócili zdrowi. Ja się trochę przestraszyłem, bowiem zanim odebrałem samochód we Władysławowie, gdzie wcześniej byliśmy na zgrupowaniu, zmokłem i później źle się czułem. Niezwłocznie udałem się do lekarza, ale na szczęście okazało się, że to tylko przeziębienie. Trzeba uważać na każdym kroku, tym bardziej, że każdy ma rodzinę. Dlatego nie wiem na przykład, jak potoczy się sprawa otwierania Centralnych Ośrodków Sportu w Polsce. To musi być wszystko bardzo przemyślane i dopięte na ostatni guzik. Każdy z nas wie, że najważniejsze jest bezpieczeństwo wszystkich osób“ - przyznał Juszczenko. Trener męskiej reprezentacji pięściarzy dodał, że jest w stałym kontakcie z zawodnikami oraz szefami Polskiego Związku Bokserskiego, na czele z prezesem Grzegorzem Nowaczkiem. "Chcielibyśmy jak najszybciej wrócić do treningów, zgrupowań, chcemy pracować, ale na razie musimy uzbroić się w cierpliwość. Wiem, że chłopaki ćwiczą sami na tyle, ile mogą. Mówiłem, że muszą biegać, wzmacniać się siłowo. Techniki sami nie poprawią, bo musi być przy nich trener“ - podkreślił. Juszczenko jest nie tylko trenerem boksu, ale i... czynnym zawodnikiem drużyny hokeja na lodzie w Kołomyi w obwodzie iwanofrankiwskim. "Występuję jako bramkarz, ale ze względu na obowiązki zawodowe nie zawsze mam możliwość uczestnictwa w meczach u siebie czy na wyjazdach - we Lwowie, Równem czy Łucku. Rywalizujemy w ukraińskiej lidze weteranów. Uwielbiam boks, ale lubię też hokej. Na obie moje pasję muszę poczekać, aż ustabilizuje się sytuacja z koronawirusem" - przyznał Juszczenko. giel/ krys/