Bradley zaczął bardzo ostrym pressingiem. Skracał dystans i z bliska polował sierpami bitymi z całkowitym skrętem ciała. Jessie celnie kontrował, jednak były to sporadyczne akcje. Oddał inicjatywę sławniejszemu przeciwnikowi. Nawet w dystansie dużo niższy Timothy lepiej operował swoim lewym prostym. Nieustannie parł do przodu, ale w końcówce trzeciej rundy to Vargas go uprzedził piękną kontrą prawym krzyżowym. Amerykanin z meksykańskimi korzeniami od tego momentu wyraźnie uwierzył w siebie. Bił częściej, a przede wszystkim celniej długim prawym. Niemal równo z gongiem kończącym czwartą odsłonę dla odmiany to Bradley wystrzelił lewym sierpowym na skroń, czym być może odwrócił punktację tego trzyminutowego odcinka. Ale wszystko się już wyrównało. W piątym starciu rozgorzała prawdziwa wojna na wyniszczenie. Nieznacznie lepszy wydawał się były champion dwóch kategorii, jednak Vargas zaakcentował lepiej ostatnie sekundy, dwukrotnie karcąc oponenta prawym sierpowym na szczękę. Pojedynek dojrzał i rozgrzał kibiców zgromadzonych w hali StubHub Center w Carson. Runda numer siedem była najlepsza w wykonaniu Bradleya. Złapał swój rytm i już w pierwszej minucie trzykrotnie dosięgnął szczęki rywala obszernym prawym sierpem, bitym oczywiście po wcześniejszym "jabie". W Jessiem coś pękło, albo po prostu uszło z niego powietrze. Odpowiadał coraz rzadziej, zaś rozochocony Timothy dyktował tempo i warunki. Dużo jego ciosów pruło powietrze, było ich jednak tyle, że z pewnością robiło to wrażenie na sędziach. Vargas dopiero w dziesiątym starciu kilka razy skontrował po przepuszczeniu akcji przeciwnika. Bradley nie dał sobie zrobić krzywdy i wydawało się, że to koniec emocji. A jednak... Dwadzieścia sekund przed końcem w akcji prawy na prawy Vargas trafił idealnie na punkt. Timothy zatańczył i natychmiast sklinczował. Dziesięć sekund przed końcem zabrzmiał sygnał ostrzegawczy. Sędzia źle usłyszał i pokazał "Koniec". Vargas zinterpretował to po swojemu i wskoczył na liny w glorii chwały, myśląc iż Pat Russell po prostu poddał zamroczonego Bradleya. Na szczęście wszystko zostało wyjaśnione, a karty podliczone. Ringowy był po prostu przekonany, że usłyszał gong. U trójki sędziów wyszła przewaga Bradleya - 116:112, 117:111 i 115:112. Vargasowi na pocieszenie pozostał czek na 600 tysięcy dolarów. Zwycięzca poza tytułem wzbogacił się aż o półtora miliona "zielonych".