Po dramatycznym w skutkach pojedynku z Chrisem Billiamem-Smithem w Wielkiej Brytanii Mateusz Masternak powrócił do rywalizacji. Przypomnijmy, że w grudniu ubiegłego roku "Master" mierzył się o pas mistrzowski. Polak wygrywał ten pojedynek, ale niestety doznał zerwania mięśni międzyżebrowych i musiał poddać bój. Teraz Polak wrócił do rywalizacji i w koncertowy sposób rozprawił się z Jean Jacques Olivierem, wygrywając przez nokaut w ósmej rundzie. - Rywal pokazał twardość i wielką motywację. To był dobry pojedynek. Widziałem, że po każdym przyjętym ciosie rywal szedł do przodu, za co należy mu się szacunek. Musiałem być metodyczny i wyczekać swój moment - powiedział na gorąco w ringu były pretendent do pasa mistrza świata. Potężna bomba od Masternaka! Ależ cios, wspaniały powrót po dramacie w Anglii - To był pojedynek, aby zapomnieć o przeszłości i skupić się na przyszłości. Promotorzy postawili wszystko na jedną szalę, abym wrócił do rankingu i do regularnego boksowania - dodał nasz pięściarz, który zabrał również głos odnośnie hucznej kontuzji z grudnia. - Czułem kilka razy ciosy po dole. Wiedziałem, że rywal będzie się na to nastawiał. Na szczęście jestem cały i zdrowy, bez kontuzji i czuję się dobrze. Teraz pytanie, kiedy następna walka? Może w Rzeszowie? - zapytał popularny "Master". Biało-Czerwony rzucił bardzo ciekawy pomysł, bowiem za nieco ponad miesiąc właśnie w Rzeszowie pasa mistrza świata wagi brigder będzie bronił Łukasz Różański. Naprzeciw Polaka stanie Lawrence Okolie. Bardzo trudno byłoby wrócić Masternakowi między liny za dosłownie cztery tygodnie. Na pytanie, kiedy Masternak wróci Andrzej Wasilewski odpowiedział bardzo krótko: - To jest trudne do stwierdzenia. Na koniec bokser z Iwańska wspomniał o bardzo ważnej dla niego kwestii. Mianowicie do walki z Francuzem wyprowadzili go jego synowie. - To był mój pomysł. Nie wiem, czy synowie wejdą kiedyś do ringu jako pięściarze. Jeśli nie, to debiut mają za sobą. Wychodząc z chłopakami czułem w sobie dreszczyk emocji, a o to właśnie w boksie chodzi - zakończył 36-latek.