- Na tę chwilę taki scenariusz wydaje się być wysoce prawdopodobny. Pewności nie ma w stu procentach, ale w tym kierunku idziemy - mówił kilkanaście dni temu, w rozmowie z Interią, Wasilewski. Czas pokazał, że w wypowiedzi promotora grupy Sferis KnockOut Promotions nie było za grosz przypadku. Owszem, asekurował się, ale wcale nie na wypadek porażki Zimnocha, tylko przypadkową kontuzją pięściarza z Białegostoku. Obraz po bitwie jest taki, że Zimnoch wprawdzie nie zszedł z ringu kontuzjowany, ale też nie przybyło mu zdrowia po tym, jak w sobotę przyjął kilka soczystych ciosów sierpowych z rąk Joeya Abella. Dramat Polaka polega na tym, że Amerykanin nie należy nawet do bardzo szerokiej czołówki kategorii ciężkiej. Więcej, boks jest dla Abella tylko dodatkiem do pracy zawodowej, a tą na co dzień jest etat w zakładzie psychiatrycznym. Największym atutem 36-latka jest siła, która w zderzeniu z atutami naszego zawodnika, z pewnością lepiej wyszkolonego technicznie, okazała się być niszczycielska. Okazuje się, że mimo fatalnej passy Szpilki (dwie porażki, ostatnie zwycięstwo w sierpniu 2015 roku) i bolesnej wpadki Zimnocha, starcie tych dwóch pięściarzy nadal ma największy potencjał marketingowy w naszym kraju. Prawdopodobnie taki pojedynek o niebo lepiej sprzedałby się kilka lat temu, ale z drugiej strony dłużej nie ma na co czekać. Kariery Polaków znalazły się na ostrym zakręcie, dlatego to może być ostatni dzwonek, by do takiej konfrontacji w ogóle doszło. Założenie jest proste - trudne relacje rodaków mają zaowocować bardzo dobrą sprzedażą gali w systemie pay-per-view. W rozmowie z portalem sport.tvp.pl Wasilewski podtrzymuje, że takie starcie wciąż jest dla niego celem. - Nadal uważam, że biznesowo to strzał w dziesiątkę. Moim zdaniem to jedyna batalia w Polsce, która może sprzedać porządne PPV. W październiku chcemy zorganizować chłopakom po walce powrotnej na odbudowanie, a potem utrzymać grudniowy termin - przyznał promotor. Art