Jedni powiedzą, że był to kolejny wybryk niesfornego "Szpili", który raz jeszcze pokazał, że mentalnie bliżej mu do stadionowego chuligana niż do profesjonalnego sportowca. Inni stwierdzą, że nic wielkiego się nie stało, bo nie tacy pięściarze jak Szpilka i Zimnoch robili większe - mniej lub bardziej reżyserowane - zawieruchy na konferencjach prasowych. Pamiętacie jak David Haye prowokował Derecka Chisorę? Albo jak Mike Tyson rzucił się na Lennoksa Lewisa? Lepsi nie byli też Marco Antonio Barrera, Erik Morales, Riddick Bowe, Ricardo Mayorga czy też James Toney. Zapytacie: "Leo why? For money!" Nic tak nie przyciąga uwagi dodatkowej puli kibiców jak dobre mordobicie, kontrolowana przepychanka lub chociażby wymiana bluzgów na konferencji poprzedzającej walkę. Dzisiaj Szpilka z Zminochem, celowo lub nie, skradli show Gołocie i Salecie. Jak znów między nimi zaiskrzy na ceremonii ważenia, to tak samo będzie 23 lutego w Ergo Arenie. Jednych szarpanina Szpilki z Zimnochem oburzyła, innych zachęciła do obejrzenia gali. Połączyła wszystkich tych, którzy o niej mówią i wykupią transmisję PPV z Polsat Boxing Night. A o to w tym biznesie chodzi. Autor: Dariusz Jaroń