- Artur, w wyniku zabiegu, "złapał" gronkowca. Od kilku dni bierze antybiotyk, a teraz mamy potwierdzenie tej diagnozy - <a href="http://sport.interia.pl/boks/news-szpilka-i-zimnoch-znow-nie-stocza-walki-gala-w-krakowie-odwo,nId,2445991" target="_blank">tłumaczył wczoraj, na gorąco, w rozmowie z Interią Andrzej Wasilewski, promotor Szpilki</a>. Należącemu do Wasilewskiego portalowi ringpolska.pl udało się dotrzeć do pięściarza, który osobiście skomentował swoją niedyspozycję. "To był niesamowity ból, pociłem się, nie mogłem usiedzieć w miejscu. Dobrze, że zdecydowałem się pojechać do szpitala, bo mogło skończyć się jeszcze gorzej" - wyjaśnił "Szpila", dodając, że do ringu wróci dopiero w przyszłym roku. Bakteria gronkowca miała pojawić się po zabiegu lewej ręki, któremu pięściarz poddał się po przegranym pojedynku z Adamem Kownackim. Były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej, jak wynika z informacji, w najbliższym czasie będzie niezdolny do jakichkolwiek treningów. Inna sprawa, że sportowiec z Wieliczki tak naprawdę nie zdążyłby się optymalnie przygotować do grudniowego pojedynku, bo czasu jest jak na lekarstwo, a zawodnik wciąż nie znalazł nowego szkoleniowca. Okres pracy z Amerykaninem Ronniem Shieldsem dobiegł końca, a wcześniejszy trener, Fiodor Łapin, definitywnie odmówił wznowienia współpracy. Po drugie, ciężki nokaut w ostatniej walce zaliczył Zimnoch, odprawiony z kwitkiem przez Amerykanina Joeya Abella na gali w Radomiu. Dlatego nie wiadomo, czy białostoczanin byłby w stanie tak szybko wrócić do ringu. "Przez trzy tygodnie będę jeszcze brał antybiotyk. 9 października mam konsultację i dopiero będę wiedział co dalej. Dopiero jak wyleczę rękę, to będziemy mogli porozmawiać o planach bokserskich" - dodał Szpilka, cytowany przez ringpolska.pl. AG