Amerykański sen Artura Szpilki może się spełnić już za kilkanaście godzin. Polak w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu zmierzy się z Deontayem Wilderem. Stawką pojedynku będzie mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Mistrzostwa globu w "królewskiej" kategorii wagowej nie zdobył jeszcze żaden polski pięściarz w historii. Dotychczas próbowało pięciu - Andrzej Gołota (cztery podejścia), Tomasz Adamek, Albert Sosnowski, Mariusz Wach i Andrzej Wawrzyk. Wszyscy z boju o tytuł wracali na tarczy. Szpilka nie ukrywa, że chce przełamać złą passę. 26-letni pięściarz z Wieliczki już na kilka dni przed walką był nabuzowany i gotowy skoczyć rywalowi do gardła. "Zaliczysz piep... deski" - krzyczał Polak do rywala, kiedy obaj spotkali się kilka dni temu na 57. piętrze World Trade Center w Nowym Jorku. Na Wilderze takie buńczuczne zapowiedzi nie robią jednak wrażenia. Amerykanin wygrał wszystkie ze swoich 35 zawodowych walk, a 34 razy nokautował rywali. Pierwsze 32 pojedynki kończył w obrębie pierwszych czterech rund, a jego rywale kilka razy prosto z ringu byli odwożeni ambulansem na szpitalny oddział. - Amerykanin dysponuje ogromną siłą. Bije potężnie i ze wszystkich możliwych płaszczyzn. Nie przejmuje się tym, że zdarza mu się uderzyć nieczysto. On prze do przodu i "ładuje" tymi swoimi bombami spychając przeciwnika do obrony. Jak trafi, to jest taki "gwóźdź" jak wtedy, gdy Bartosz Kurek atakuje w siatkówce - opowiada w rozmowie z Interią ceniony trener bokserski Paweł Skrzecz. A największa słabość Amerykanina? - Dziurawa obrona. To właśnie tutaj powinien szukać swojej szansy Szpilka, bo Wilder się bardzo zapamiętuje w tych swoich seriach ciosów. Wtedy jest szansa na to, by go skontrować - mówi Skrzecz. Eksperci nie mają wątpliwości, że zdecydowanym faworytem starcia Szpilka-Wilder jest Amerykanin. Boks lubi jednak niespodzianki, a polscy pięściarze potrafią je sprawiać. W ubiegłym roku skazywany na porażkę w walce z Niemcem Marco Huckiem Krzysztof Głowacki padł na deski, ale podniósł się i potem sam znokautował słynnego czempiona. - Życzę Arturowi, żeby sprawił podobną sensację. Niech się spełni jego "amerykański sen", tak jak spełniły się moje marzenia. "Szpila" jest teraz przez ekspertów skreślany, ale ze mną było przecież identycznie - podkreśla teraz Głowacki. - Murowani faworyci? Tacy w boksie nie istnieją. Wilder ma może 55 procent szans, Artur 45. To jest waga ciężka, tu może zadecydować jeden cios - wtóruje mu Paweł Skrzecz. CZYTAJ DALEJ. SZPILKA SPRAWI SENSACJĘ? KLIKNIJ TUTAJ!