Zbyt dobrze się znają i cenią, by była między nimi zła krew. Obaj pochodzą z Małopolski. Wach wychował się i mieszka w podkrakowskiej Wolicy, z kolei matecznikiem Szpilki jest Wieliczka. Jednak po przejściu na zawodowstwo "Szpila" przeprowadził się do Warszawy, później jego bazą było Houston, ale po nieudanej próbie podboju wagi ciężkiej wrócił ze Stanów Zjednoczonych do stolicy. Mimo że dzieli ich aż dziesięć lat, to kariera obu przypomina swoisty rollercoaster, choć trzeba przyznać, że tak cieplarnianych warunków, jakie zapewniono "Szpili", nie miał żaden z polskich pięściarzy na dorobku. Toteż między innymi dlatego sportowiec-milioner z Wieliczki, jak sam mówi, spadł na samo dno, bo w pewnej chwili nieproporcjonalnie duże pieniądze przysłoniły mu cele sportowe. - Artur uwierzył, że jest wspaniały, Arturowi wszystko się należy i Artur nic nie musi. Artur lekceważy wszystkich, dorosłych, młodych, słowem wszystkich wokoło, a najbardziej tych, którzy mówią o nim nie tak, jak on chciałby to usłyszeć. Tu jest jego problem. Ego rozbudowane do monstrualnych rozmiarów, ale niczym nieuzasadnione. Ja jeszcze rozumiem wielkiego mistrza, który popadłby w wielki egoizm... W pewnym momencie nie miał kto dać mu w mordę. Wszyscy zaczęli wszystko robić pod niego, a Artuś obrastał w piórka. Do tego wiele rzeczy mu się wybaczało, bo od początku był atrakcyjny biznesowo, bo ogniskował uwagę, a problem się nawarstwiał - mówił przed ponad rokiem w słynnym wywiadzie dla serwisu eurosport.interia.pl trener Zbigniew Raubo, były szkoleniowiec reprezentacji Polski seniorów, który przed laty doprowadził "Szpilę" do największego sukcesu w karierze amatorskiej, w postaci wicemistrzostwa Europy kadetów w 2005 roku. W reakcji na te słowa, wypowiedziane po laniu z rąk Adama Kownackiego, Szpilka wykazał się dużą dojrzałością, bo nie ruszył z bezsensowną kontrofensywą na zatroskanego o niego Raubę, ale przyznał trenerowi rację. Dzisiaj, szesnaście miesięcy po tamtej tyradzie szkoleniowca, Szpilka zapewnia, że przeszedł wielką przemianę mentalną. W niespotykany dotąd sposób trzymał nerwy na wodzy, by dać ujście całej skumulowanej energii wieczorem, dopiero w ringu, podczas zakontraktowanego na 10 rund starcia. - Mnie dzisiaj już nie da się sprowokować. Dzięki temu teraz niepotrzebnie nie zużywam energii na głupie rzeczy, typu odpychanie przeciwnika, które nie są związane ze sportem. Do tego trzeba było dorosnąć i dopiero teraz zobaczyłem, że takie zagrywki nie przynoszą wiele dobrego. Zrozumiałem na własnej skórze, że ring wszystko weryfikuje, więc lepiej zachować parę rzeczy dla siebie, wejść do ringu i pokazać najlepszą wersję samego siebie - mówił na dwie doby przed walką w rozmowie z eurosport.interia.pl sam Szpilka. Słynący z "betonowej" szczęki Wach jeszcze nigdy nie przegrał przez klasyczny nokaut, ale w swojej karierze zaliczał już bardzo bolesne porażki. Niemiłosierne cięgi zebrał zwłaszcza sześć lat temu, wytrzymując dwanaście rund bombardowania z rąk byłego mistrza świata, Ukraińca Władymira Kliczki. Jakby tego było mało, po tym starciu nasz pięściarz został przyłapany na dopingu, a perypetie wstrzymały jego karierę na dwa lata. Przed starciem ze "Szpilą" Wach zupełnie zmienił swoje zachowanie, w sposób celowy próbując "zagotować" rywala, który dotąd był podatny na różnego rodzaju prowokacje. Zdaniem "Wikinga" jego przeciwnik może opowiadać cuda i być trzymany w ryzach, ale w ringu powrócą stare demony. - Jego wielkim minusem jest głowa. Z każdą minutą walki, gdy będzie nawarstwiało się zmęczenie, Artur będzie wracał do starych nawyków - uważa "Wiking". O tym, jak ciężko wskazać faworyta sobotniego starcia, niech świadczą słowa praktycznie wszystkich fachowców, którzy mają problem, by jednoznacznie wytypować zwycięzcę. - Ten pojedynek zapowiada się dobrze, bo jest sporo niewiadomych. Chciałbym zobaczyć dobrą walkę w polskiej wadze ciężkiej. To bardzo ważne starcie dla jednego i drugiego. Kto lepiej wejdzie w ten pojedynek i narzuci swoje warunki, ten wygra - ocenił na antenie TVP Sport Mateusz Masternak, czołowy polski pięściarz w kategorii junior ciężkiej, który w październiku, po bardzo dobrej walce, przegrał na punkty z Yunierem Dorticosem. Jeśli Szpilka istotnie zbudował świetną formę, to w ringu na tle Wacha powinien mieć sporą przewagę w szybkości, dobrze pracować na nogach, boksować taktycznie i technicznie oraz wykorzystywać duży atut w postaci odwrotnej pozycji bokserskiej. Z kolei Wach, poza niewiarygodną odpornością na ciosy, ma szansę zrobić użytek z wielkiej przewagi w warunkach fizycznych. Jeśli będzie trzymał Szpilkę na dystans, a w dodatku sam wywierał presję i zadawał sporą ilość ciosów, to jego rywal, choćby niewiarygodnie szybki, poczuje się w ringu nieswojo i mało komfortowo. Jednak, zdaniem Masternaka, w aktywności "Szpili" jest jeden feler. - Artur jest szybki, ale nie ma właściwej reakcji na cios. Ja u niego czegoś takiego nie widzę - powiedział "Master". Szpilka całe przygotowania do walki odbył w Warszawskim Centrum Atletyki, gdzie zadbano o sparingpartnerów z bardzo wysokiej półki, w osobach Aleksandra Ustinowa i Roberta Heleniusa. Trenujący w Gliczarowie Górnym i w Dzierżoniowie Wach nie zakontraktował tak rutynowanych zawodników, ale też nie szczędził na przygotowania. Miał aż dziesięciu sparingpartnerów, niemal wszystkich z niższych kategorii wagowych, by przyzwyczajać się do szybkości rywala. Smaczku konfrontacji dodają osoby szkoleniowców. Głównym trenerem Szpilki jest Andrzej Gmitruk, który kilkanaście lat temu, gdy Wach rozpoczynał karierę zawodową, był jego pierwszym promotorem i szkoleniowcem. Z kolei stojący dzisiaj w narożniku "Wikinga" Piotr Wilczewski, niegdyś dobry pięściarz, trenerskiego fachu uczył się u boku Gmitruka, po czym ich drogi się rozeszły. Niemniej nadal mają do siebie spory szacunek. Trzecią osobą, podnoszącą temperaturę starcia, jest specjalista od przygotowania indywidualnego Karol Da Costa, który najpierw współpracował ze Szpilką, a od sierpnia pracuje na konto Wacha. - Dobre przygotowanie fizyczne nie gwarantuje jeszcze wygranej w sportach walki, ale każdy zawodnik wie, że zwiększa szanse na końcowy sukces. Moim celem jest dołożenie jak największej cegiełki - napisał Da Costa na swoim oficjalnym koncie na Facebooku. Z pozostałych pojedynków gali najwyższą rangę ma starcie Ewy Piątkowskiej (11-1, 4 KO). Mistrzyni świata federacji WBC w wadze superpółśredniej w obronie trofeum zmierzy się z przeciwniczką ze Szwajcarii Ornellą Domini (13-1, 3 KO). Efektowny nokaut na przeciwniku zapowiada notowany w światowej czołówce wagi średniej Maciej Sulęcki, którego rywalem będzie Francuz Jean Michel Hamilcaro. Z kolei Paweł Stępień, tuż przed walką wieczoru, skrzyżuje rękawice z Dmitrijem Suchockim. W pozostałych pojedynkach z Polaków do ringu wejdą jeszcze Łukasz Różański, Przemysław Zyśk, Marek Matyja i Remigiusz Wóz. Transmisja gali od godziny 20.05 w TVP Sport, a pojedynek wieczoru Szpilki z Wachem od godz. 22.50 będzie transmitowany na antenie TVP 1. Artur Gac