O wyniku walki Szpilki z Radczenką nie przez przypadek zrobiło się tak głośno. Jedna rzecz to osoba naszego pięściarza, który wciąż ogniskuje sporą uwagę i cieszy się wielką popularnością. Poza tym pojedynek miał status walki wieczoru, a jego przebieg na żywo transmitował główny kanał Telewizji Polskiej, gromadząc przed odbiornikami w rekordowym momencie ponadmilionową publikę. Merytoryczna krytyka i kontestowanie postawy sędziów, pracujących pod auspicjami austriackiej federacji, są w tym przypadku jak najbardziej uzasadnione, bo w przeważającej opinii tego pojedynku nie dało się wypunktować na korzyść Szpilki. Nie można jednak tolerować zachowania, jakiego dopuszcza się część kibiców, którzy może nie wiedzą, gdzie jest granica krytyki. Tak wprost wynika z wpisu w mediach społecznościowych Daniela Bartłomowicza, dyrektor ds. organizacji w grupie KnockOut Promotions, będącej organizatorem gali w Łomży. Wiadomość wieloletniego pracownika grupy promotorskiej budzi grozę, ale przede wszystkim jest apelem o opamiętanie. "Ludzie, opamiętajcie się, nie nakręcajcie siebie samych i innych wokół Szpilka-Radczenko. Od wielu dni groźby pobicia, pozbawienia życia?! "Zwykłe" wyzwiska już w tysiącach idą..." - ujawnił dyrektor. Obecnie trwają przymiarki, aby doprowadzić do rewanżu Polaka z Ukraińcem. Chce tego sam Szpilka, jednak życzliwi pięściarzowi ludzie, tacy jak jego pierwszy trener i wychowawca Władysław Ćwierz (wywiad przeczytasz TUTAJ!), zwracają uwagę, że w psychice pięściarza już mogły zajść zbyt daleko idące zmiany. Wszak za Szpilką kilka bardzo bolesnych nokautów, kilkanaście "desek" w karierze, a ostatnie dwa nokdauny właśnie w sobotnim starciu z Radczenką. W takiej sytuacji każda kolejna walka "Szpili" będzie niosła za sobą coraz większe ryzyko... Art