Julia Szeremeta, wyjeżdżając na igrzyska olimpijskie do Paryża z pewnością nie myślała, że gdy z nich wróci, będzie rozpoznawalna w całym kraju. Po samej imprezie był moment, gdy śmiało można było mówić, że Szeremeta poziomem popularności dorównywała nawet Idze Świątek, czy Robertowi Lewandowskiemu. Urodziła dziecko będąc nastolatką. Po latach zdobyła się na bolesne wyznanie To wszystko za sprawą niesamowitego wyniku, jaki osiągnęła właśnie w stolicy Francji, gdzie zdobyła pierwszy od wielu lat medal dla Polski w boksie, co więcej było to wicemistrzostwo olimpijskie, a w walce o złoty medal przegrała z Yu Ting Lin, co jeszcze mocniej zwiększyło zainteresowanie. Szeremeta mówi definitywny pass. Klamka zapadła W związku z tym ostatnie kilka miesięcy dla Polki to było coś zupełnie innego od tego, do czego zdążyła się przyzwyczaić. Seria wywiadów, wielkie zainteresowanie, to kompletne nowości, które czekały na Szeremetę po zakończeniu igrzysk. Polak bohaterem na "bezludnej wyspie", noszą go na rękach. Ojczyzna go nie wzywa. "Nie było oferty" Jak się okazuje, to koniec, a przynajmniej na jakiś czas. - Trener postawił warunki, że jeśli mam utrzymać najwyższy poziom, to musimy znacząco zmniejszyć liczbę aktywności pozasportowych. Dostawałam mnóstwo zaproszeń na bokserskie wydarzenia czy wywiady i choć do tej pory rzadko odmawiałam, to teraz się zmieni. Muszę znów w stu procentach skupić się na boksie. Trener przedstawił takie oczekiwania, ale nie musiał mnie specjalnie przekonywać. Zgodziłam się bez problemu - powiedziała w rozmowie z "WP SportoweFakty". Jasno przedstawiła także swoje cele na najbliższy czas. - 13 stycznia rozpoczynamy przygotowania, a wszystko będę robić z myślą, by stanąć na podium. Chciałabym zresztą zdobywać medale na wszystkich najważniejszych zawodach, w których będę teraz startować. Nie zawsze będę w idealnej formie, bo to niemożliwe, ale w tych kluczowych imprezach chcę walczyć o podium - stwierdziła stanowczo.