Data pojedynku Usyka z Furym w ostatnim czasie dwukrotnie była przesuwana, ale to w niczym nie wpłynęło na zainteresowanie tym pojedynkiem, które wciąż jest olbrzymie. Wynika to co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, walki o najwyższą stawkę w królewskiej kategorii wagowej, która od zawsze cieszy się największym zainteresowaniem. A, po wtóre, kibice boksu są spragnieni chwili, na którą czekają przeszło całe pokolenie. Tak długo bowiem nie został wyłoniony zunifikowany czempion globu, czyli taki, w którego posiadaniu byłyby wszystkie liczące się pasy wiodących federacji - tych obecnie jest cztery. Rewolucja na walkę Usyk - Fury. Szef WBC chce uniknąć "zabicia boksu" Ciężki nokaut w walce Polaka, twarzą w matę ringu! Zabójczy prawy sierpowy "Araba" kończy walkę Doprecyzujmy, że po raz ostatni z takim widowiskiem mieliśmy do czynienia jeszcze w poprzednim wieku, w 1999 roku. Wówczas doszło do batalii Lennoksa Lewisa z Evanderem Holyfieldem. Wygrał ten pierwszy i został jedynym czempionem, a na jego ciele zawisły tytuły kategorii WBA, WBC i IBF, jako że wówczas IBO nie miała jeszcze tego statusu, co obecnie. Ze względu na fakt, że nadciąga wielkie święto, a jednocześnie doskonale zdając sobie sprawę, jak wiele werdyktów w światowym boksie budzi zastrzeżenia, szef WBC Mauricio Sulaiman wpadł na pomysł, który mocno rekomenduje. W rozmowie z boxingscene.com meksykański biznesmen nawiązał do wydarzeń z ostatniej gali w Arabii Saudyjskiej, a konkretnie starcia Rey Vargas - Nick Ball. Werdykt dwóch sędziów był zupełny rozbieżny, jeden wypunktował zwycięstwo Vargasa 114:112, natomiast drugi widział wyraźną przewagę Balla, punktując w drugą stronę 116:110. Trzeci z rozjemców miał na kartach 113:113, mimo że Vargas był liczony w tej walce dwukrotnie, wobec czego zakończyła się remisem, a tym samym Vargas obronił pas WBC w wadze piórkowej. Dlatego, jego zdaniem, sędziów punktowych przy wielkiej bitwie o miejsce w historii wagi ciężkiej powinno być sześciu, po dwóch z trzech stron ringu. Założenie szefa WBC, a zatem koronny argument, jest takie, że większa liczba sędziów zminimalizuje skutki kontrowersyjnej decyzji, gdyby na jednej czy dwóch kartach punktowych znalazły się dalece przeciwstawne oceny. To mniej więcej coś takiego, jak przy notach za styl w skokach narciarskich, gdzie odrzucane są dwie skrajne oceny, a do łącznej noty uwzględnia się trzy "środkowe".