Walka Ivan Baranczyk (20-2, 13 KO) - Jose Zepeda (33-2, 26 KO) już dziś została ogłoszona walką roku, choć do zakończenia roku zostało jeszcze trzy miesiące i wiele wielkich starć. Ale czy można przebić dramaturgię pojedynku, gdzie w poważnej walce, będącej eliminatorem do pasa mistrza świata WBC, ostateczny zwycięzca przez nokaut leży dwukrotnie na deskach już w pierwszej rundzie? Wszystko, co działo się na ringu w Las Vegas to już część historii walk, gdzie przebieg pojedynku zmieniał się z uderzenia na uderzenie jak George Foreman-Ron Lyle czy Michael Moorer - Bert Cooper. “Zapomnijcie o nazywaniu tego Walką Roku, to była Walka Dekady" - pisze dziennikarz magazynu “Ring" po pojedynku, w którym było wszystko - dramaturgia jak z Hollywood, niesamowite zmiany sytuacji i kończący bitwę brutalny nokaut. Chcemy takiej szansy!Kibice oglądający walkę na ekranach telewizorów (odbywała się bez udziału publiczności w MGM Conference Center w Las Vegas) byli też świadkami napięcia, jakiego nikt z nas w boskie nie chce, kiedy po nokaucie w piątej rundzie Baranczyk przez kilka minut nie mógł podnieść się z ringu. Białorusin został prosto z sali przewieziony na obserwację do University Medical Center w Las Vegas, ale na szczęście mógł już w poniedziałek opuścić szpital. A zwycięzca? Po przejściu testów medycznych, wrócił do hotelu, by wreszcie z odseparowaną do tej pory od niego w "bańce" Las Vegas rodziną świętować zwycięstwo. "Bawili się do piątej rano, nie mogli się nacieszyć zwycięstwem" - mówi manager Zepedy, Steven Rimer. “Chcemy teraz walki o mistrzostwo świata ze zwycięzcą pojedynku Jose Ramirez - Josh Taylor. Jeśli Ramirez zrezygnuje z pasa WBO, to chcemy szansy zmierzenia się z obowiązkowym rywalem do tego pasa, Jackiem Catterallem. Mój pięściarz na to zasłużył". Pewnie ma to dużą szansę bowiem człowiek, który przez ponad pięćdziesiąt lat w boksie widział już wszystko, promotor gali 88-letni Bob Arum, pełniący także obowiązki promotora Ramireza przyznał, że “do tej pory nie może uwierzyć“, co widział na ringu... Teofimo - nie odpuszcza! Zrelaksowany i pewny siebie Teofimo Lopez, podczas ostatniej konferencji prasowej przed mega-walką z Wasylem Łomaczenką, 23-latek nie odwoływał żadnej ze swoich wcześniejszych, bardzo agresywnych, zapowiedzi na temat przebiegu walki z genialnym Ukraińcem. Zapytany, skąd wzięła się jego niechęć do pięściarza którego widział na żywo przez tylko kilka minut, Lopez odparł: "Mam swoje powody. Nigdy nie jestem zazdrosny o czyjeś sukcesy, ale widziałem jak Łomaczenko zachowuje się poza ringiem. Jako zawodowiec mam możliwość widzieć sprawy za kulisami...i nigdy mi się to nie podobało jak on podchodzi do wielu spraw". Miał bezpośredni zatargNie zależy mi, żeby zajść mu za skórę. Jeśli już, to chce to zrobić mój ojciec, bo miał z Łomaczenką bezpośredni zatarg" - powiedział Lopez, dodając, że kibice i dziennikarze jeszcze nie wiedzieli wszystkiego co potrafi zrobić na ringu. "Tak naprawdę, to nic ni widzieliście. Uczę się każdego dnia i jestem przekonany, że nie ma rzeczy, której nie mogę zrobić. Większość myśli o mnie jako power punchera, a ja mam siłę w obu pięściach. Do tego dochodzi moja ringowa inteligencja, która jest inna niż wszystkich - to będzie decydujące 17 października". Przemysław Garczarczyk, Polsat Sport