Od soboty polski boks ma piątego mistrza świata w boksie zawodowym w osobie Łukasza Różańskiego. Sportowiec z Czarnej Sędziszowskiej dołączył do elitarnego grona, w którym przed nim znaleźli się tylko: Dariusz Michalczewski, Tomasz Adamek, Krzysztof Włodarczyk i Krzysztof Głowacki. Łukasz Różański fetowany na stadionie Stali Rzeszów. Piękne nagranie Jednak styl, w jakim promowany przez grupę KnockOut Promotions pięściarz sięgnął po tytuł na swojej ziemi, na ringu w Jasionce, był iście spektakularny. Przed walką wiadomo było, że zdarzyć może się wszystko, wszak na papierze potencjały Różańskiego i Chorwata Alena Babicia były porównywalne. Z minimalnym wskazaniem bukmacherów na zawodnika gości. 37-letni Różański jednak wiedział, że taka szansa prawdopodobnie już nigdy się nie powtórzy, a mając tego świadomość po mistrzowsku wytrzymał wielką presją. W ringu nie było ostrożności, spokojnego badania przeciwnika, tylko od razu "ogień". Polak swoją huraganową ofensywą absolutnie zaskoczył Babicia, wykazując się przy tym dużą przebiegłością. Wszak przed walką, gdy nakłoniłem go na rozważania na temat możliwych scenariuszów, mam wrażenie iż szczerze powiedział mi, iż nastawia się na mocny początek ze strony Babicia. Argumentując to tym, że Chorwat nie będzie chciał ryzykować, co wydarzy się na kartach punktowych. Tymczasem to Polak nie dał przestrzeni oponentowi, aby ten zdążył rozwinąć skrzydła. Pod Babiciem szybko ugięły się nogi i efektowny koniec przyszedł już w pierwszej rundzie, po nieco ponad dwóch minutach! Publiczność w Rzeszowie, która w znakomitej większości przyszła na walkę wieczoru dopingować swojego krajana, nie posiadała się z radości. Uwielbienie dla Różańskiego w stolicy województwa podkarpackiego z pewnością jeszcze przybierze na sile, a próbkę można było zaobserwować wczoraj na stadionie Stali Rzeszów, z którą identyfikuje się sportowiec. Do pięknych wydarzeń doszło przy okazji meczu gospodarzy z Sandecją Nowy Sącz. Wideo zamieścił dziennikarz i komentator TVP Sport, Piotr Jagiełło. W pewnej chwili Łukasz Różański wyszedł na murawę, wysoko uniósł pas mistrza świata, dostając ogromną owację. A po kilku sekundach fani chóralnie fetowali swojego bohatera, wykrzykując jego imię i nazwisko. Tak "wzmocniona" Stal, ciągle będąca w grze o prawo gry w Ekstraklasie, efektownie rozprawiła się z przeciwnikiem. Wynik spotkania został ustalony już po dwóch kwadransach.